sobota, 28 sierpnia 2021

08. Waham się

 Jak w tytule - waham się, co dalej. Od poprzedniego wpisu jem w miarę "normalnie", ale nie jem czekolady, cukierków, ogólnie - słodyczy. Mam ostatnio trudny czas, dużo stresu przez zbliżającą się obronę. 

Kalorii nie liczę, nie ćwiczę też. Nie ważę się, nie mierzę. Jestem w impasie. Czytam Was, ale nie komentuję. 

Nie wiem, co dalej. Liczę na to, że czas pokaże mi, co zrobić. 

środa, 25 sierpnia 2021

07 Autumn is coming


Jak żyjecie, Drogie? 

U mnie czuć w powietrzu jesień. Zakładam ciepłe swetry, kurtki i nadal marznę. Dziś rano temperatura spadła do 10 stopni. Jestem na szczęście z powrotem w domu, będę zaraz piła gorącą herbatę i grzała dłonie o kubek. Czeka na mnie śniadanie - ostatnie pół chlebka naan i łyżeczka hummusu. Postanowiłam zrobić wyzwanie 30 dni bez czekolady. Czekolada to moja miłość, ale ostatnio jadłam jej po prostu za dużo (i ty chcesz schudnąć, opychając się tym tłustym świństwem?). 

Czas to zmienić. Spróbuję dodać na bloga jakąś zakładkę lub sam kalendarz, gdzie będę odhaczała moje zwycięstwa (i porażki, słaba idiotko, kogo ty chcesz oszukać). 

Tak, jestem w niespecjalnie dobrym nastroju. Zjem śniadanie i poćwiczę - plank i pośladki. 

Śniadanie

pół chlebka naan 90 kcal

łyżeczka hummusu 52 kcal

herbata 2 kcal


                    
                                            Mój cel, jeśli chodzi o nogi *.*

   
Tak chciałabym wyglądać *.*



Poćwiczyłam, nałożyłam maseczkę na włosy (przed umyciem ich) i siedzę w turbanie z ręcznika, próbując poprawiać moją pracę. Nie jest tego dużo, mam rozpiskę, na co mam zwrócić uwagę i co dopisać, lecz najchętniej zakopałabym się pod kocem i przespała całą jesień. Myślę o jedzeniu. Wiem, że muszę zjeść jakieś drugie śniadanie, ale chciałabym, żeby było zapychające, więc sprawdzę zaraz kaloryczność ryżu z jabłkiem i owsianki na mleku. Wybiorę którąś z tych dwóch potraw. Wygrał ryż z jabłkiem.

II śniadanie

8 łyżek ryżu z małym jabłkiem ? kcal

Obiad:

zupa ogórkowa (miseczka) 101 kcal

wtorek, 24 sierpnia 2021

 06 

Nie wiem, czy jest sens w pisaniu tych moich planów, skoro i tak nie udaje mi się zrealizować tych najważniejszych punktów, czyli ćwiczeń. Pewnie to po części wina mojego "objadania się" (zapomniałam o żelaznej zasadzie wstawania od stołu nie do końca najedzonym), a po części niedokładnego rozplanowania w czasie tych zajęć. Wiadomo, że po powrocie Mamy z pracy (i Taty nieco późniejszym) nie będę mogła wykonywać tych różnych podskoków i pajacyków przewidzianych w aplikacji, bo zaraz ktoś się tym zainteresuje i zacznie się wypytywanie: "a po co?", "odchudzasz się?" itp. 

Tak więc zjadam śniadanie (pół chlebka naan z łyżeczką hummusu) i ćwiczę! Dzisiaj muszę też przysiąść nad pracą, jeżeli chcę ją w ogóle obronić. Będę jeszcze ten wpis aktualizowała. Tymczasem - jem, a po małym odpoczynku - biorę się za siebie, bo nikt inny za mnie tego (niestety) nie zrobi.

(plank i ćwiczenia na pośladki  -zrobione)

Śniadanie:

chlebek naan (pół przed treningiem i pół po) 180 kcal

2 łyżeczki hummusu paprykowego 104 kcal

herbata 2 kcal

Dostałam List od mojej Przyjaciółki! Bardzo się cieszę, bo czekałam na Niego kilka miesięcy. Korespondujemy już od dłuższego czasu, a powiem Wam, że każdy List cieszy mnie tak samo mocno. Wczoraj Ł dostał ode mnie paczuszkę z ciasteczkami i kilkoma innymi drobiazgami. A propos... Przypomniało mi się właśnie! Muszę upiec jeszcze jedną partię ciastek dla subskrybentki Ł, ponieważ wysłałam jakiś tydzień temu do niej ciastka, ale nie dotarły. Ta dziewczyna podejrzewa swoich sąsiadów o przywłaszczenie tej paczki, a ja (zabiegana) nie zeskanowałam w Envelo kodu kreskowego i nie wiem, co tak naprawdę się wydarzyło. Idę zatem piec ciastka. 

II śniadanie

4 małe kostki czekolady 91 kcal

Obiad:

zupa ogórkowa (mała miseczka) ok 101 kcal

Podwieczorek:

biały Michałek 81 kcal

malutki rogalik z jabłkiem 114 kcal

herbata 2 kcal

Kolacja:

pół chlebka naan 90 kcal

łyżeczka hummusu paprykowego 52 kcal

Razem: 815 kcal

Bilans kroków - 1992, czyli 46,8 spalonych kalorii.


poniedziałek, 23 sierpnia 2021

05 Bilans z dwóch dni, waga i wymiary

Dzień dobry, Drogie, w ten deszczowy, wietrzny i pochmurny poranek. Sobota minęła mi na zwykłych, co-sobotnich aktywnościach - sprzątaniu, praniu, pomocy mojej Mamie przy gotowaniu, zakupach. Nie ćwiczyłam (chyba, że gimnastykowanie się z odkurzaczem można zaliczyć do ćwiczeń...). Sobotni bilans wyniósł 1301 kcal. Zgubiły mnie dwa kawałki ciasta ze śliwkami. DWA. Zrobiłam za to 2025 kroków, co oznacza, że spaliłam 51 kcal. Nie jestem zadowolona.

Niedziela, o dziwo, pod względem kalorii zaskoczyła mnie "in plus" - 730 kcal. Liczbę kroków przemilczę. W niedziele nie noszę ze sobą telefonu, a nawet gdybym miała go przy sobie, byłby to śmiesznie mały wynik. 

Jak mogłabym podsumować weekend?

W sobotę, pomimo "biegania" w domu, odpoczęłam. Znalazłam czas na relaks w wannie i maseczkę. Niedzielę za to, choć luźniejszą, spędziłam trochę bezczynnie. Co prawda, powtórzyłam jakieś zagadnienia, ale głównie czytałam "Przeklinam Cię, ciało" Wandy Lachowicz. Mam mieszane odczucia względem tej książki. 

A dzisiaj?

Plan dnia

1. Wyprać sweter

2. Wyprasować trochę prania

3. Poprawić resztę podrozdziałów 

4. Powtórzyć zagadnienia na obronę (te, które umiem) i nauczyć się przynajmniej 4

5. Poćwiczyć deskę, spalanie tłuszczu z brzucha i porozciągać plecy

Jest 8:52. Wezmę się za przygotowanie śniadania. Zamierzam upiec chlebek naan (nigdy go jeszcze nie robiłam, ciekawa jestem, jak smakuje i czy w ogóle wyjdzie) i zjeść go z hummusem, który dzisiaj kupiłam. Zanim jednak go zrobię, zważę się i zmierzę. BOJĘ SIĘ. Czy uwierzycie, że kiedyś potrafiłam kilka razy dziennie wchodzić na wagę? Teraz się boję.

Waga (w ubraniu, następnym razem postaram się ważyć tylko w bieliźnie): 41,7 kg

Wymiary:

Łydka (w najszerszym miejscu): 29 cm

Udo (w najszerszym miejscu): 43 cm

Biodra (w najszerszym miejscu): 79 cm

Talia 57 cm

Pod biustem 65 cm

Biust 73 cm

Ramię (w najszerszym miejscu) 24 cm

Przedramię (w najszerszym miejscu) 19 cm

Nadgarstek 14 cm


Bilans:

Śniadanie:

2 chlebki naan 360 kcal

2 łyżeczki hummusu paprykowego 104 kcal

herbata 2 kcal

II śniadanie:

mus Tymbark  - pomarańcza, marakuja, jabłko, banan 68 kcal


Nie mam pojęcia, czy tak powinien wyglądać ten chlebek. Był smaczny! Zrobiłam więcej tych chlebków, żeby mieć na jutro. (Na zdjęciu porcja hummusu na dwa chlebki)

Obiad:

zupa paprykowo-fasolowa ok 98 kcal (?)

kasza jęczmienna z warzywami ok 62 kcal

surówka z białej kapusty i marchewki (6 łyżek) 33 kcal

Kolacja:

mały chlebek naan  ok 120 kcal

pół łyżeczki hummusu paprykowego 13 kcal

herbata zaparzana ok 5 kcal

Razem: 865 (?) kcal

Wiecie, co? Zakochałam się w hummusie 💚 Dzisiaj nie dam rady poćwiczyć, właśnie zjadłam kolację i jestem pełna. Chyba muszę ćwiczyć do południa; mam wtedy dużo czasu i spokój. Pouczę się teraz trochę. Nie poprawiłam żadnego podrozdziału, a muszę wszystko dosłać najpóźniej do piątku. Mój promotor jest trochę dziwny i każe mi np. pozmieniać przypisy tak, żeby pewien Pan, który będzie recenzentem mojej pracy, a którego publikację wymieniam w pracy, poczuł się... Dobrze? Zaraz Wam spróbuję wyjaśnić - piszę np. książka Pani X za artykułem Tego Pana. Promotor każe mi opuścić książkę Pani X i pozostawić tylko artykuł Tego Pana (w przypisach).

Dobra, nie umiem tłumaczyć 😜 Idę się uczyć, odkładam telefon (jakoś inaczej się pisze niż na laptopie, nie umiem się przestawić). 

A, jeszcze bilans kroków z dziś - 1674, czyli spalone 41,2 kcal. 

Trzymajcie się ciepło! 

piątek, 20 sierpnia 2021

04 Obcy na ulicy mają gdzieś jak wyglądasz*

*(prawa autorskie: Ariela z bloga thin line forever)

Dzień dobry, Kochane Kruszynki!

Do napisania tego posta zainspirowało mnie zdanie, które przeczytałam na blogu thin line forever - "obcy na ulicy mają gdzieś jak wyglądasz". Zastanówmy się, czy tak właśnie nie jest? Codziennie mijamy na ulicy dziesiątki, jeśli nie setki osób. Czy bardzo wnikliwie przyglądamy się każdej z nich? Rejestrujemy je wzrokiem, poświęcamy im milisekundę uwagi, być może raczej na poziomie naszej podświadomości. Oczywiście, spostrzeżemy kogoś, kto w jakiś sposób wyróżnia się z tłumu, ale zazwyczaj krzyczy on do społeczeństwa za pośrednictwem swojego ubioru. 

Od wielu lat bardzo przejmuję się spojrzeniami obcych mi ludzi. Doszło do tego, że w czasie największych upałów, gdy musiałam załatwić parę spraw w mieście, panikowałam, zakładając jedną z moich dłuższych letnich sukienek. Co z tego, że sięgała mi za kolano, a rękawy osłaniały większą część rąk, jeżeli przechodząc chodnikiem obok siedzących przy stolikach pobliskiej lodziarni osób, czułam ich palące, krytyczne spojrzenia na moim ciele. W takich chwilach zazwyczaj tysiące myśli kotłują się w mojej głowie: "na pewno zaraz zaczną o mnie mówić między sobą", "będą mnie wyśmiewać". I nie potrafię wówczas racjonalnie podejść do całej sytuacji. Nie umiem wytłumaczyć sobie: "ja zachowuję się podobnie, gdy siedzę gdzieś i gdy mija mnie ktokolwiek. Jest on tylko czymś w rodzaju przełamania monotonii bezczynnego siedzenia. Za dwie sekundy nawet nie będę potrafiła powiedzieć, czy ten człowiek był blondynem czy szatynem, bo skoncentruję się na czymś innym". 

Jem właśnie moje śniadanie, czyli góralka. Wiem, ma mnóstwo kalorii, z czego większość to węglowodany. Przez resztę dnia będę jadła już zdrowo i potraktuję ten batonik jako zaspokojenie swojego "słodyczowego głodu" na dziś.

Mój plan na dziś:

1. Zakupy spożywcze i w Rossmannie

2. Upiec ciastka

3. Kupić papier pakowy

4. Przygotować kartkę do Listu

5. Wysłać paczkę

6. Sfotografować spódnicę na Vinted

7. Ugotować zupę i fasolkę szparagową

8. Poprawić podrozdziały

9. Zjeść mniej niż 1000 kcal

10. Ćwiczenia na brzuch (m.in. z aplikacji plank i spalanie tłuszczu z brzucha), pośladki (aplikacja 30 dni) i rozciągające na plecy (coś z YT)

Robi się tu coraz goręcej i umierałam na zakupach. Na dodatek wyszedł mi palec w nowej skarpetce. Nie mam pomysłu na zupę, oczywiście miałam kupić coś do niej, ale zapomniałam. 

Ostatecznie ugotowałam zupę paprykową. Dodam część mojego bilansu, który zaktualizuję, jak zwykle, wieczorem. Jestem na siebie zła, bo nie dotrzymałam danej sobie obietnicy o niejedzeniu już dzisiaj słodyczy... 

Bilans:

Śniadanie:

góralki (sztuka) 272 kcal

0,5 litra wody 0 kcal

II śniadanie:

ciastka Rico Ranki 218 kcal (po cholerę mi one były, no!)

Obiad:

zupa paprykowa 72 kcal (niezagęszczana niczym)

fasolka szparagowa (idę ją właśnie zjeść) 35 kcal

Kolacja:

herbata 2 kcal

Razem: 599 kcal


A taki kolor ma kartka (to znaczy List) moczona w herbacie przez 2-3 godziny i wysuszona w piekarniku. 


Jest 20:15, a ja totalnie nie mam na nic siły. Ani na jedzenie, ani na ćwiczenia. Porozciągałam tylko plecy. Nie wiem, skąd we mnie taki brak sił i chęci. A plany były naprawdę ambitne... Cieszy mnie jedynie bilans jedzeniowy i bilans kroków - 6291, co dało 147 spalonych kalorii. 

Jutro rano jedziemy z Mamą na zakupy, jak zwykle, co tydzień. Poodwiedzam Was teraz, a potem najprawdopodobniej coś poczytam lub pójdę się myć i spać.

Trzymajcie się!

czwartek, 19 sierpnia 2021

03 Nie jest źle, czyli reset głowy i niezły bilans

 

Wróciłam właśnie z tej wycieczki, o której pisałam Wam w poprzednim poście. To był wyjazd około 50 km od mojego miejsca zamieszkania do stadniny koni. Pływałam łódką, jechałam bryczką i wdychałam świeże, leśne powietrze, resetując głowę i oczyszczając myśli. 

Jak się mogę domyślać, najbardziej interesuje Was mój bilans, zgadłam? No, przyznajcie się! Nie jest źle, ale nie jest i bardzo dobrze. Najprawdopodobniej nic już dzisiaj nie zjem (stan na godzinę 17:24), jednak wiem już, że terminami "nigdy", "nic", "wszystko" i "zawsze' najlepiej posługiwać się ostrożnie. 

Ostrzegam, że ilość jedzenia może Was przerazić. Z kaloriami, na szczęście, nie jest tragicznie. Zresztą...

Bilans:

Śniadanie:

kromka chleba razowego 82 kcal

masło 72 kcal

plasterek sera gouda Światowid 52 kcal

herbata bez cukru 2 kcal

II śniadanie:

herbatnik pełnoziarnisty Bonitki 42 kcal 

cukierek Joguś 17 kcal

herbata z cukrem 36 kcal (nie miałam innej opcji do wyboru, niestety)

Obiad:

kiełbasa z grilla 191 kcal

mała kromka chleba 69 kcal

pół bułki ciabatty 51 kcal

masło 36 kcal

pół plasterka sera Gouda Światowid 26 kcal

herbata z cukrem 36 kcal

zupa pomidorowa z makaronem 60 kcal

Razem: 772 kcal


Zrobiłam dziś 5279 kroków, czyli przeszłam prawie 3,5 km i spaliłam 133,7 kcal (stan na 17:36)

Kolacji, rzecz jasna, nie zamierzam już jeść. Może wypiję jeszcze herbatę albo wodę.

Dziś nie dodam planu, bo zamierzam przez resztę dnia się uczyć i poprawiać kolejne podrozdziały. Poćwiczę jutro. Myślę o jakichś ćwiczeniach rozciągających na plecy i może na brzuch i pośladki. Poza tym, dziś nie będzie thinspiracji. Pokażę Wam kilka zdjęć z wyjazdu (w tym kawałek mnie 😛)




Trzymajcie się ciepło! Lecę pozaglądać do Was!

środa, 18 sierpnia 2021

02 Początek, a już katastrofa

 Tak jak w tytule - ten dzień dopiero się rozpoczął, a już dał mi mocno w kość. Ból pleców po lewej stronie, zupełnie nie wiem, od czego i nieplanowana kanapka. Jak zwykle uległam Mamie - "przecież ukroiłam ten kawałek, nie może obsychać". Ehh. Najgorsze jest to, że nie umiem się z Nią spierać, bo potem stosuje wobec mnie terror emocjonalny - nie odzywa się w ogóle i traktuje jak powietrze. 

Tak, jak pisałam w poprzednim poście - muszę zaplanować listę rzeczy do zrobienia i myślę, że taki plan będę zapisywała w każdym poście, jaki będę dodawała na tego bloga, a potem odhaczę, ile z zamierzonych czynności/aktywności zrealizowałam. 

Plan na dziś:

1. Telefon do dentysty (muszę przełożyć wizytę)

2. Ciastka dla Ł 

3. Nauka przynajmniej 10 zagadnień do obrony i powtórzenie tych, które już umiem (albo wydaje mi się, że umiem...)

4. Podlanie moich Monster

5. Maska przed myciem włosów (często zapominam) i wcierka po wyschnięciu

6. Ćwiczenia rozciągające na plecy

7. Poprawa pracy (przynajmniej jednego podrozdziału)

8. Pić więcej wody/herbaty (4 szklanki)

Jeżeli o czymś sobie przypomnę, dopiszę do listy. 

Bilans:

Śniadanie: 

kromka razowego chleba 82 kcal

masło 72 kcal

plasterek żółtego sera 52 kcal

herbata 2 kcal

II śniadanie:

kostka czekolady 32 kcal

porcja kiślu truskawkowego 71 kcal

herbata 2 kcal

Przekąska:

lód w rożku o smaku słonego karmelu 293 kcal

szklanka wody 0 kcal

Obiad:

zupa ogórkowa 98 kcal

surówka z kapusty i marchewki 69 kcal

2 małe ziemniaki 127 kcal

mały kawałek grillowanej piersi z kurczaka 111 kcal

Kolacja:

herbata 2 kcal

Razem: 833 kcal

Już wiem, że ciastek nie wyślę, bo nie mam papieru pakowego i produktów. Co do tej czekolady - czy przecieracie oczy ze zdumienia i oburzenia, jak można jeść codziennie (!) czekoladę? - wolę zjeść kostkę raz dziennie, niż pożreć całą tabliczkę podczas napadu. Dobra, lecę się przebrać i zrobić te ćwiczenia na plecy. Sama jestem ciekawa, jak one wyglądają 😃



Uwielbiam wygląd młodej Kate <3 

Ten lód o smaku słonego karmelu był prze-py-szny! W rożku, ale pakowany jak lody na patyku. Kupiłam go w POLO. Kosztował niecałe 3 zł i był naprawdę warty swojej ceny. Nie zrobiłam zdjęcia (rzadko kiedy mam do tego głowę). 

Jutro jadę z moją Siostrą na wycieczkę. Nie mam pojęcia, dokąd. Wiem tylko, że jest tam jakaś stadnina koni i las, więc będzie można pospacerować. Dzisiaj, na przykład, zrobiłam tylko 1698 kroków. Liczę po cichu, że przynajmniej trzykrotnie pobiję ten wynik 😀 Co do jedzenia zaś... Będę chciała nieprzekroczyć 1000 kcal, jak udawało mi się do tej pory, lecz jeśli nie uda mi się ta sztuka, nie będę się (przesadnie) karać. 

Jutro też z powodu tego wyjazdu gdzieś-nie-wiadomo-gdzie dodam bilans po południu, po powrocie do domu. Lecę teraz poodwiedzać Wasze blogi.

Trzymajcie się! 

(co do ćwiczeń... Wybrałam jakieś pierwsze-lepsze i plecy już mnie nie bolą. Muszę częściej ćwiczyć)

wtorek, 17 sierpnia 2021

 01 

Jejku! Bardzo się cieszę, że zajrzałyście tutaj i zostawiłyście tyle miłych słów pod moim adresem :) To bardzo kochane <3 

Jest 8:21, zaraz będę jadła śniadanie, tylko czekam, aż zagotuje się woda w czajniku, żebym mogła zaparzyć swoją ulubioną sypaną herbatę. Zamierzam zjeść banana i kostkę czekolady. Niestety, czekolada to mój mały nałóg i "guilty pleasure". Podchodzę jednak do jej jedzenia racjonalnie, co dawniej mi się nie zdarzało i potrafiłam zjeść od razu(!) za jednym posiedzeniem (!) tabliczkę albo i dwie... Takie ekscesy przytrafiały się mi kilka razy w tygodniu. Nie wiem, doprawdy, jak to się stało, że z takim jedzeniem nie przekroczyłam nigdy 50 kg, choć... było blisko. Moja Mama powiedziałaby Wam, że "jak to? oczywiście, że ważyłaś POWYŻEJ 50 kg". Nie, nie ważyłam. Nawet w tych złych czasach, gdy jadłam bez opamiętania, ale chciałam schudnąć (fuck logic), kontrolowałam wagę i nigdy nie ważyłam 50 kg.  

Wczoraj o tym nie napisałam, a miałam - piekłam ciastka. I jestem z siebie super dumna, bo nie zjadłam nawet okruszka! Te ciastka potem zapakowałam do paczek i powysyłałam jako mały prezent dla subskrybentów mojego Ł. Ł to mój... chłopiec, nie chłopak. nie lubię tego określenia. Jest o 5 lat starszy ode mnie, poznaliśmy się przez Internet na jakimś czacie i mieszka 400 km ode mnie. Wie o moich "zaburzeniach odżywiania", jesteśmy ze sobą ponad 4 lata. Sam waży przy wzroście ponad 180 cm około 58-60 kg (bo przytył), ale On do jedzenia podchodzi w miarę normalnie. To znaczy - nie liczy kalorii, ale często nie ma czasu, żeby jeść. Pracuje i poza tym prowadzi kanał na YouTube. 

Wracając do ciastek - dzisiaj będę piekła kolejną partię. Znowu dla subskrybentów Ł, ale i dla samego Ł. Nie spodziewa się tego. Chcę dokupić Mu jeszcze coś do golenia i napisać liścik. Jestem z tych osób, które lubią pisać (w ogóle), a swoje liściki dla Bliskich (Ł i przyjaciół) piszę na specjalnie przygotowanym papierze, który moczę w herbacie, a potem suszę w piekarniku. Po tych zabiegach kartki są sztywne, ale i nabierają ładnego koloru, takiego "vintage". Czasami takie kartki przypalam jeszcze nad płomieniem świecy i w ten sposób dodatkowo je postarzam. 

Na dzisiaj, oprócz pieczenia, zaplanowałam sobie trochę nauki i ugotowanie zupy. Lubię gotować, bo robię zawsze zupy na wywarze z warzyw i nie dodaję do nich żadnych mięsnych wywarów, co preferuje moja Mama. Oczywiście, zagęszczam je albo jogurtem, albo zmiksowanymi ziemniakami/warzywami. Nie mam pojęcia, co oprócz zupy zjem na obiad. Drugimi daniami zajmuje się Mama i czasami gotuje pyszności w stylu kopytek czy klusek śląskich, ale najczęściej jest to jakieś mięso i ryż, ziemniaki lub kasza plus surówka. 

Rozpisałam się niesamowicie. Muszę pododawać wreszcie Wasze blogi! Bilans będę aktualizowała (najpewniej wieczorem)

Edit: blogi pododawałam, ale jeszcze nie wszystkie. Ciastka upiekłam, ale jedna porcja mi nie wyszła, więc do Ł wyślę ją jutro. Zupa się gotuje, jeszcze nie poczytałam moich notatek, pakuję właśnie ciastka do paczek i będę jechała po moją Siostrę do "pracy". Piszę w cudzysłowie, bo moja Siostra jest  niepełnosprawna intelektualnie i zawożę Ją codziennie na warsztaty terapii zajęciowej, i Ją z nich odbieram :)

Śniadanie:

banan  105 kcal

kostka czekolady  35 kcal

herbata bez cukru, oczywiście, 4 kcal (?)  wiem ,że zwykła ma 2, ale wolę przyjąć, że zaparzana ma więcej :)

II śniadanie:

porcja kiślu truskawkowego(w sumie było więcej wody niż kiślu, jakoś źle odmierzyłam) 71 kcal

drożdżówka z serem (jadłam, żeby Mama się nie czepiała... wiem, brzmię jak dwunastolatka, ale ostatnio słyszę tylko: zjedz coś, jak ty wyglądasz itd)  214 kcal

herbata bez cukru 2 kcal

Obiad:

zupa ogórkowa 101 kcal

sałatka ziemniaczana 88 kcal

surówka z białej kapusty i marchewki 104 kcal

grillowana pierś z kurczaka bez panierki 111 kcal

Razem: 835 kcal


Mała thinspiracja:


Mogło być lepiej - bez tej drożdżówki. Powinnam więcej pić, zarówno wody, jak i herbaty. Być może jutro dodam jakieś cele do zrealizowania w (niedalekiej) przyszłości. Muszę mieć jakiś bardziej skonkretyzowany plan, muszę robić listy "to do" i mniej korzystać z telefonu. Widzę, że zabiera mi to dużo czasu, który mogłabym poświęcić np. na... ćwiczenia? Strasznie się zaniedbałam, jeśli o tym mowa. 

Mam nadzieję, że u Was lepiej minął ten dzień i źe jesteście zadowolone ze swoich bilansów...

Trzymajcie się chudo!

poniedziałek, 16 sierpnia 2021

 00 POCZĄTEK

Jak się macie, Drogie?

To mój pierwszy blog. Blog o mnie, o moich zmaganiach z codziennością i wagą. Przez wiele lat tylko czytałam wpisy dziewczyn z ruchu pro-ana, czasem dodałam jakiś komentarz pod postem. Równocześnie starałam się, tak jak i one, zrzucać kilogramy, ćwiczyć i chudnąć. Prowadziłam zeszyt, w którym zapisywałam wszystkie zjedzone posiłki, podliczałam kalorie i miałam poczucie jakiejś kontroli nad swoim życiem. Ten stan trwał z przerwami przez 5 lat. Potem poszłam na studia i zupełnie nie przejmowałam się swoją wagą. Może, żebyście miały jasność, podam (orientacyjnie), ile ważyłam w poszczególnych okresach mojego życia.

- 14 lat (początek mojej "przygody" z Aną) - 44-45 kg. Wzrost 164 cm

-18-19 lat (próbowałam schudnąć do 40 kg, ale robiłam to bardzo nieumiejętnie) - 47-49 kg

- 25 lat (obecnie) - 41-42 kg

Cel: 40 kg, cel ostateczny - ?

Wzrost mam ten sam, co w wieku 14 lat - 164 cm (bardzo szybko rosłam w szkole podstawowej, potem, niestety, nie urosłam już ani o centymetr).

Na razie nie myślę o żadnej diecie. Mniej-więcej chcę jeść poniżej 1200 kcal. Mieszkam ciągle z rodzicami (przez pandemię), a studiuję w Poznaniu. We wrześniu bronię licencjat (tak, licencjat, nie pytajcie, dlaczego tak późno, nie lubię o tym mówić, może kiedyś coś więcej o tym napiszę), dlatego intensywnie uczę się na obronę i poprawiam tę moją nieszczęsną pracę... 

Bilans dodam wieczorem. Chciałabym też dodać jakieś Wasze blogi... Muszę to poogarniać, ale dopiero wieczorem. 

Trzymajcie się chudo!


Ok, mam trochę czasu teraz, po południu, więc dodam mój dotychczasowy bilans;

Śniadanie:

krakersy oven baked 364 kcal (wiem, sporo, ale chciałam zjeść coś, co zaspokoi mój głód na długo).

Obiad:

leczo 53 kcal

sałatka ziemniaczana 88 kcal

sałatka grecka 101 kcal

odrobina (1/2 łyżeczki) sosu pomidorowo-musztardowego 6 kcal ? (Nie jestem pewna, bo sprawdzałam wartość kaloryczną dla sosu pomidorowego...)

Już chyba nic więcej nie zjem. Jest 20:04, tak więc...

Suma: 612 kcal