Stwierdziłam, że po tak długiej przerwie od pisania warto chociaż się przywitać. Powoli nadrabiam Wasze blogi i jestem zaskoczona tym, ile się u Was działo, no ale - życie.
Jestem w tym momencie w domu, wróciłam z Krakowa wczoraj i już dzisiaj mam spięcie z Mamą o to, że nie wstałam tak wcześnie, jak Ona by sobie tego życzyła (miałam zawieźć Siostrę na zajęcia). Wstałam dosłownie 10 minut po Niej. 10 minut, a Ona nie mogła zostawić mojej Siostry na chwilę, zwłaszcza, że w domu był jeszcze Tata? Uznałam, że nie ma sensu wstawać wcześniej niż o 6:40, że do 7:30 na spokojnie wszystko ogarnę (w tym auto, które trzeba teraz codziennie czyścić z osiadającego na nim lodu). Wstałam za późno i trzeba mnie za to ukarać. Typowe dla mojej Mamy-Narcystki, która uwielbia, gdy wszystko jest po Jej myśli - to jak zachowują się domownicy, kto co robi w danym momencie...
Siedzę i piję kawę. Czytałam trochę do mojej magisterki, zjadłam śniadanie i będę przygotowywała zaraz jakieś warzywa na obiad (podobno mamy razem coś ugotować - ja i Mama - taka była wczoraj narracja), a około 15:00 pojadę po Siostrę i przy okazji wstąpię do szpitala odebrać wyniki badań mojego Taty.
Na uczelni jest znośnie - mam mały poślizg z jednym esejem, ale Ł ma mi go jeszcze dzisiaj sprawdzić pod kątem stylistyki. Ostatnio pojawiłam się pierwszy raz od początku semestru na seminarium, którego godziny kolidują mi z innymi obowiązkowymi zajęciami. Mój promotor jest bardzo wyrozumiały, ale i tak będę musiała przeprowadzić jakieś zajęcia w grupie (każda osoba wybiera temat dotyczący jej magisterki i opowiada o nim w trakcie zajęć, a potem dyskutujemy o pojawiających się wątkach). Muszę obejrzeć też spektakl, bo chodzę na zajęcia związane z teatrem, które wybrałam z ciekawości. Po tym przedmiocie wiem jedno - nie rozumiem i nie lubię współczesnego teatru.
W grudniu miałam imprezę urodzinową koleżanki ze studiów, na której była też moja Przyjaciółka. Mam się z Nią wkrótce spotkać na kawie, we wtorek. Nie mieszka w Krakowie, więc dla Niej, niezmotoryzowanej, to zawsze jakieś utrudnienie. Poza tym moja relacja z Ł jest stabilna, z jedzeniem - także. Dwa miesiące temu ważyłam 43 kg przy wzroście 164 cm. Jak jest teraz? Nie wiem, bo skupiam się na tym, by jeść regularnie i róznorodnie, ale zbyt wiele nie przytyłam, zresztą... Po cichu liczę, że nie przytyję. Mogłoby zostać tak jak jest.
Rozsyłam CV bez większego rezultatu. Mieli się do mnie odezwać z Empiku w grudniu, ale nadal czekam na telefon.
Wczoraj odinstalowałam Bloggera z telefonu, a dzisiaj stwierdziłam, że muszę zajrzeć do blogosfery i sprawdzić, co się tu dzieje... I tak powstał ten dość chaotyczny post.
Postaram się odzywać częściej.
Odzywaj się częściej jak dasz radę. Powiem Ci, że dość długo nie pisałaś ale cieszę się, ze jakoś tak normalnie jest chyba w Twoim życiu? Nie wydaje mi sie aby byly większe zwloty i upadki, wiadomo takie nasze przeżywanie, ale chyba ogolnie wszystko dobrze się u ciebie uklada co? Takie normalne zycie :)
OdpowiedzUsuńZgadza się, aanderand! :) Spróbuję częściej pisać. Jeszcze coś naskrobię w tym tygodniu
UsuńNarcystyczne matki tak często mają dzieci z ed.
OdpowiedzUsuńHej! Mam nadzieję, że święta przebiegły Ci spokojnie i mama chociaż na chwilę odpuściła, żeby nie psuć atmosfery... Daj znać, jak się trzymasz. Ściskam ♥
OdpowiedzUsuń