poniedziałek, 30 maja 2022

45 Gdzieś pomiędzy

Jak w tytule - jestem gdzieś pomiędzy. Pomiędzy chęcią zdrowienia, a chęcią chorowania. Pomiędzy byciem w relacji i niebyciem w niej. Pomiędzy decyzją o wyprowadzce a... Nie chcę wchodzić w szczegóły, samej mi trudno to na razie ogarnąć. 

 

Podobno zachowuję się nieodpowiedzialnie, bo odwołałam USG (guzek w piersi, nic jednak, co by zagrażało mi na tę chwilę). Moja Mama została o tym powiadomiona przez mojego partnera - jakby mogła mi cokolwiek nakazać... Odpuściłam dziś zajęcia, gotuję zupę i robię zadania. Czekam, aż mój partner wróci z pracy i... nie wiem, co dalej. Bardzo poważnie myślę o wyprowadzce i zamieszkaniu z koleżanką od przyszłego roku akademickiego. Nie układa się nam. Mnie i partnerowi. Mogę go prosić i błagać,żeby chociaż raz zajął się sobą, a nie innymi, którzy potrafią potrzebować jego pomocy o 1 w nocy (nic ważnego to nie jest nigdy, jakieś zupełne pierdoły, a on wypełnia swoją misję niesienia pomocy i sam później nie dosypia). Nie mogę nigdy z nim spokojnie porozmawiać, obejrzeć filmu, poleżeć - bo zawsze ktoś coś od niego chce i on MUSI sprawdzić telefon, o co chodzi. 


Mam dość.

Poza tym, on nie chce, żebym szła na terapię. Podobno jest w stanie mi pomóc. Serio? Oszukuję go od jakiegoś czasu co do tego, co zjadłam i ile. Każe mi wysyłać sobie zdjęcia - ja przerabiam stare i wmawiam mu, że jem. Chyba sama dążę ku autodestrukcji...

sobota, 28 maja 2022

44 Bezsenność

Nie mogę spać. Zaczęłam czytać najnowszą Chyłkę (z 2022 roku "Skazanie"), ale w ogóle nie mogę skupić się na treści. Przed snem wypiłam kawę z ekspresu i to był chyba błąd. Duży błąd, wziąwszy pod uwagę to, iż jutro muszę być w miarę przytomna, żeby posprzątać w domu, przeczytać książkę na studia i obejrzeć film. A najlepiej - napisać jeszcze pewnego ważnego maila. Co do ważnych maili - ostatnio takiego naskrobałam, po czym przyszła odpowiedź, że na terapię przyjmują, termin oczekiwania wynosi 2 lata, a oprócz tego mam mieć skierowanie od psychiatry, ale są gotowi mi pomóc. Urocze. Wobec tego zadzwoniłam do psychiatry i umówiłam się na 7. Lipca. Witamy w rzeczywistości, cholera. 

Przyjaciółka, która jest na terapii zaburzeń odżywiania, zaproponowała mi ośrodek w Warszawie. Na wakacje. Musieliby mnie tam przyjąć po jakiejś rozmowie kwalifikacyjnej. Szczegóły ma mi przesłać wkrótce. Ogółem - ważę 43 kg. Ważyłam się dzisiaj. Jest nieźle. Było przeckeż dużo gorzej; to progres o całe 3 kg. Ponoć nadal wyglądam źle. Ale założyłam przecież czarne rurki, więc jak mogłam wyglądać dobrze? Uczę się nie zwracać uwagi na innych, gdy idę ulicą. Raz spojrzałam i był dramat wieczorem, bo dziewczyna, która mnie mijała, miała chyba mocną anoreksję. Była szczuplejsza ode mnie. I moja chora głowa postanowiła powiedzieć mi, że jestem wobec tego nikim. Grubasem. Nie polecam. Wobec tego - próbuję nie patrzeć. W lustro także. Bo widzę (nareszcie) za chude ręce, wystające kości policzkowe i kolana. Kogoś, kto nie jest zdrowy.

piątek, 20 maja 2022

43 Puk-puk

Bardzo długo mnie tu nie było. Znowu. Nie wiem, jak mam opowiedzieć to, co się działo przez ten czas - mam mętlik w głowie.

Praktyki skończyłam, ale jeszcze kilka razy pojawię się tam, żeby dokończyć to, czego nie zrobiłam (taką mam naturę - nie lubię zostawiać czegoś, co rozpoczęłam a nie zakończyłam). Ogólnie było nieźle. Nikt nie stał nade mną, miałam dowolność w rozplanowaniu tego, co chcę zrobić danego dnia. 30 godzin zleciało jak z bicza strzelił. Zbliża się sesja, mam pracę do napisania do poniedziałku, więc zaraz po śniadaniu doczytuję książkę i zaczynam pisać. Muszę też dzisiaj pójść do oddziału mojego banku, bo karta przestała mi płacić zbliżeniowo. Nie ogarniam tego - przedwczoraj wszystko było ok, a wczoraj już przestało, nie reagowała w ogóle, za to na PIN już tak... Po południu spotykam się z przyjaciółką na herbacie. Bardzo czekam na to spotkanie - nie widziałyśmy się długo, mimo że ona mieszka w Krakowie, to jakoś albo ja nie miałam czasu, albo ona. 

Krążę wokół tematu jedzenia i wagi, i nie wiem, jak o tym opowiedzieć... Waga oscyluje wokół 42-43, czasami zbliża się do 44 kg. Ważę się raz na dwa tygodnie, gdy wracam do domu. Stwierdziłam, że nie chcę tu mieć wagi, bo znając siebie, stawałabym na niej co chwilę. Jem dość regularnie, ale zdarza mi się opuszczać posiłki. Ł pilnuje mnie, żebym jadła - wiecie, każe sobie wysyłać zdjęcia jedzenia, gdy akurat nie ma go w pobliżu. Często wychodzę z koleżanką na kawę - a przy okazji coś zjem. Przez dwa dni w tygodniu mam zajęcia od 9:45 do 18:00 i jedno-dwa okienka w środku, więc nawet czuję się głodna, chociaż zawsze jem śniadanie rano (gdzie te czasy gimnazjalne, gdy wychodziłam rano o 7:00 i wracałam o 16:00-17:00, w międzyczasie nie jedząc dosłownie NIC...). Tak sobie tylko wspominam. To i tak cud, że nie rozwalilam sobie układu trawiennego. 

            Calkowicie wege jedzenie - kasza, sos                         brokułowy i kotleciki z ciecierzycy... 

To z ciekawszych dań, jakie ostatnio jadłam. Muszę teraz wstać, zjeść śniadanie i dokończyć tę książkę. Nie wiem, kiedy napiszę tę pracę, bo w sobotę spotykam się z koleżanką, z którą nie mogłam się spotkać przez cały rok... Serio. Najbardziej martwi mnie ta karta, bo tak się przyzwyczaiłam do płacenia nią, że nie mam żadnych pieniędzy w portfelu. Przy okazji wizyty w tym banku wypłacę trochę z konta, żeby cokolwiek mieć w razie czego... 

Wieczorem odwiedzę Wasze blogi - znam siebie i wiem że zaczęłabym czytać, komentować, a potem byłoby mi trudno zebrać się do czegokolwiek.

Trzymajcie się!