poniedziałek, 18 lipca 2022
52 Najłatwiej krytykować
piątek, 15 lipca 2022
51 Nicnierobienie to zbrodnia
Wstałam o 7:00, ale bardzo źle spałam (miałam jakieś koszmary) i czuję się jak zombie. Kolejna noc i poranek bez bólu karku! Na śniadanie dwie kanapki z margaryną do smarowania i tym pysznym twarogiem (uściślając - namawiam te dziewczyny, które jedzą produkty pochodzenia zwierzęcego).
Co do ćwiczeń - są bardzo krótkie- trwają po 3-4 minuty, ale mój odzwyczajony organizm reaguje na nie zmęczeniem i bólem przede wszystkim mięśni brzucha i ud. To takie treningowe zmęczenie i treningowy (w żadnym razie przewlekły) ból. Zamierzam zrobić dwudniowy odpoczynek (w sobotę i niedzielę), ale tylko od ćwiczeń na sylwetkę. Rozciąganie jest bardzo relaksujące i przyjemne, no i daje jakieś efekty.
Zaraz zrobię kawę, na drugie śniadanie zjem budyń z jagodami. Idę czytać, pić kawę i relaksować się, póki mamy nie ma w domu. W ogóle... Ona nie znosi bezczynności. Ledwo zjadłam śniadanie, już padło: "powycieraj ten kurz na liściach, a gdy pojadę, poogarniaj ten dom". Jestem w stanie zrozumieć, że ona jako dziecko musiała pracować, bo mieszkała na wsi, ale nawet teraz nie potrafi odpoczywać, gdy wraca z pracy (teraz ma urlop). Ciągle planuje, co trzeba jeszcze zrobić w domu i w ogrodzie, ma zaplanowany już wyjazd, dzięki czemu przez dwa dni będę sama w domu (bo jedzie też mój tata i siostra) i będę mogła wszystko robić po swojemu. No ale już dostałam "wytyczne", że jakbym chciała zrobić spaghetti, to mielone jest w zamrażarce (kiedy mogę, to mięsa nie jem) i mam pamiętać, żeby zamykać zamrażarkę, lodówkę, mam podlewać kwiaty na zewnątrz, wyprowadzać psa o określonych porach i się wkurzyłam, odpowiadając jej, że jestem dorosła i sobie poradzę, bo nie będzie ich przez całe dwa dni, a ja z głodu nie umrę i nie pierwszy raz zostaję sama.
Idę zaparzyć kawę i się polenić przy książce.
Mama wróciła do domu i się zaczęło - "co Ty robiłaś w domu? Dlaczego tu nie jest nic zrobione? Nie posprzątane? Nie ugotowane?". Bo miałam ochotę nic nie robić? Bo zaczęłabym gotować zupę i byłoby: "dlaczego taka a nie inna"? Wolałam już nie robić nic. Co tam, że jest czysto w kuchni, że zrobiłam sporo do mojej magisterki... Nigdy nie jest dobrze. Powinnam powyjmować wszystko z szafek, zrobić przy tym rozpierdziel, powycierać dopiero co czyszczone sztućce i się czymś zająć, bo nie można nic nie robić.
Nie mogę się doczekać, aż pojedzie na te dwudniowe wakacje.
Obiad: zupa buraczkowa niezabielana, kopytka z masłem i bułką tartą (ok 15 małych sztuk)
W międzyczasie: kakao i garść borówek
czwartek, 14 lipca 2022
50 Do przodu
środa, 13 lipca 2022
49 Zmiana myślenia? (napad)
wtorek, 12 lipca 2022
48 Dzień jeden z wielu
Spałam dzisiaj do 9:00. Mama ma urlop, więc siedzi w domu. Trochę rozmawiamy, częściej jednak każda z nas zajmuje się swoimi sprawami. Wczoraj zjadłam na kolację kisiel, który zalewa się wodą w kubku (zapomniałam jak się nazywa...). Dzisiaj na śniadanie zjadłam dwie kanapki z twarożkiem, solą i pieprzem. Na drugie śniadanie miałam kawałek ciasta z owocami (malinami) i kawę z mlekiem, a właściwie to mleko z kawą bez cukru. Czy czuję się źle, że tyle zjadłam? Tak. Jednocześnie wiem, że sama próbuję na nowo wejść na tę drogę, z której kiedyś zawróciłam. Popieprzone to. Przez jakiś czas jadłam wszystko, na co miałam ochotę , ale potem przychodziły ogromne wyrzuty sumienia i chęć zradykalizowania swojego podejścia do jedzenia - chęć kontroli.
Czytam lekturę, którą będziemy omawiać na studiach dopiero w październiku. Powinnam przesłać tytuł mojej pracy magisterskiej do promotora, ale ciągle nad nim myślę. Wysyłam kolejne CV. Oglądam odmóżdżające programy w TV (w Krakowie w ogóle nie mam telewizora, więc sobie rekompensuję ten brak). Usunęłam Instagrama, żeby nie porównywać się dłużej z nikim. Prawdopodobnie ugotuję zupę, żeby mama mogła trochę odpocząć, bo mimo urlopu i tak wszyscy czegoś od niej chcą. Nasze relacje są nadal nienajlepsze - wróciłam do domu w piątek, idąc z dworca z olbrzymim plecakiem przez 3 km, bo nie chciałam jej informować, że przyjeżdżam - nie odzywałam się do niej przez kilka dni, gdy byłam w Krakowie, bo męczyło mnie to, że nawet nie zapytała, jak spędziłam urodziny. Nie chciałam tylko wysłuchiwać jej problemów i narzekania.
Wczoraj zrobiłam sobie pachnącą kąpiel i spa dla włosów. Użyłam odżywki, którą dostałam od przyjaciółki w prezencie (ona też lubi dbać o włosy). Jestem zadowolona z tego, że ich kondycja poprawiła się znacznie od czasów gimnazjum i nie są już spuszone. Oczywiście, nie są grube i gęste - i nigdy takie nie będą, ale ja cieszę się, że urosły i już nie sięgają ramion. Wiem, że gdybym o nie nie dbała tak jak dbam do tej pory, prawdopodobnie musiałabym ściąć je na krótko.
Będę aktualizowała ten wpis, - pewnie wieczorem lub po południu - a teraz zabieram się za czytanie.
Mój obojczyk (musiałam bardzo się postarać, żeby utrzymać te porzeczki...)
Zjadłam zupę pomidorową z makaronem, potem wypiłam kawę z mlekiem, a potem miałam straszną ochotę na słodkie i zrobiłam sobie kakao. W międzyczasie zmywałam, jadłam porzeczki z ogródka i wyrywałam jakieś mikro chwasty (według mojej mamy nie można po prostu chodzić po ogrodzie i nic nie robić, bo to straszne marnotrawstwo czasu). Pewnie będę musiała jeszcze zjeść jakieś drugie danie. I zjadłam - 2 małe ziemniaki i 2 ogórki kiszone.
Chyba łatwiej mi ze sobą, gdy wiem, co i ile zjadłam...