Spałam dzisiaj do 9:00. Mama ma urlop, więc siedzi w domu. Trochę rozmawiamy, częściej jednak każda z nas zajmuje się swoimi sprawami. Wczoraj zjadłam na kolację kisiel, który zalewa się wodą w kubku (zapomniałam jak się nazywa...). Dzisiaj na śniadanie zjadłam dwie kanapki z twarożkiem, solą i pieprzem. Na drugie śniadanie miałam kawałek ciasta z owocami (malinami) i kawę z mlekiem, a właściwie to mleko z kawą bez cukru. Czy czuję się źle, że tyle zjadłam? Tak. Jednocześnie wiem, że sama próbuję na nowo wejść na tę drogę, z której kiedyś zawróciłam. Popieprzone to. Przez jakiś czas jadłam wszystko, na co miałam ochotę , ale potem przychodziły ogromne wyrzuty sumienia i chęć zradykalizowania swojego podejścia do jedzenia - chęć kontroli.
Czytam lekturę, którą będziemy omawiać na studiach dopiero w październiku. Powinnam przesłać tytuł mojej pracy magisterskiej do promotora, ale ciągle nad nim myślę. Wysyłam kolejne CV. Oglądam odmóżdżające programy w TV (w Krakowie w ogóle nie mam telewizora, więc sobie rekompensuję ten brak). Usunęłam Instagrama, żeby nie porównywać się dłużej z nikim. Prawdopodobnie ugotuję zupę, żeby mama mogła trochę odpocząć, bo mimo urlopu i tak wszyscy czegoś od niej chcą. Nasze relacje są nadal nienajlepsze - wróciłam do domu w piątek, idąc z dworca z olbrzymim plecakiem przez 3 km, bo nie chciałam jej informować, że przyjeżdżam - nie odzywałam się do niej przez kilka dni, gdy byłam w Krakowie, bo męczyło mnie to, że nawet nie zapytała, jak spędziłam urodziny. Nie chciałam tylko wysłuchiwać jej problemów i narzekania.
Wczoraj zrobiłam sobie pachnącą kąpiel i spa dla włosów. Użyłam odżywki, którą dostałam od przyjaciółki w prezencie (ona też lubi dbać o włosy). Jestem zadowolona z tego, że ich kondycja poprawiła się znacznie od czasów gimnazjum i nie są już spuszone. Oczywiście, nie są grube i gęste - i nigdy takie nie będą, ale ja cieszę się, że urosły i już nie sięgają ramion. Wiem, że gdybym o nie nie dbała tak jak dbam do tej pory, prawdopodobnie musiałabym ściąć je na krótko.
Będę aktualizowała ten wpis, - pewnie wieczorem lub po południu - a teraz zabieram się za czytanie.
Mój obojczyk (musiałam bardzo się postarać, żeby utrzymać te porzeczki...)
Zjadłam zupę pomidorową z makaronem, potem wypiłam kawę z mlekiem, a potem miałam straszną ochotę na słodkie i zrobiłam sobie kakao. W międzyczasie zmywałam, jadłam porzeczki z ogródka i wyrywałam jakieś mikro chwasty (według mojej mamy nie można po prostu chodzić po ogrodzie i nic nie robić, bo to straszne marnotrawstwo czasu). Pewnie będę musiała jeszcze zjeść jakieś drugie danie. I zjadłam - 2 małe ziemniaki i 2 ogórki kiszone.
Chyba łatwiej mi ze sobą, gdy wiem, co i ile zjadłam...
Mnie koleżanki z pracy też wkręciły w dbanie o włosy i jeśli się to robi regularnie to naprawdę są efekty
OdpowiedzUsuń