środa, 13 lipca 2022

49 Zmiana myślenia? (napad)

Wstałam o 8:00, ugotowałam po raz pierwszy od roku owsiankę i wkroiłam do niej banana, a to dziwne, bo kiedyś, jeszcze na licencjacie, jadłam owsiankę prawie codziennie.

Trochę czytam, trochę robię research do magisterki. Piję latte. Śmieję się zawsze, że moja idealna kawa to w 2/3 mleko, a tylko w 1/3 kawa. Rano wyszłam na zewnątrz, żeby podłapać trochę słońca i porzucać piłkę mojemu psu (uwielbia to). 

Tradycyjnie już będę aktualizować ten post. 

Mama nareszcie powiedziała mi, dlaczego się do mnie nie odzywała - była zła o to, że w czwartek nie zadzwoniłam do niej (a dzwoniłam codziennie) i nie powiedziałam jej, że wracam w piątek do domu. Pytała mnie o studia, czy wszystko na pewno mam pozaliczane - "siedzisz ciągle z laptopem i nie wiem, czy się uczysz do jakiejś poprawki, czy o co chodzi". Powiedziałam zgodnie z prawdą, że przygotowuję się do pisania magisterki i że czytam już lekturę, bo w letnim semestrze kilka razy nie dałam rady z natłokiem obowiązków (praktyki, studia, egzaminy) i potem czułam się po prostu źle.

Do tej latte zjadłam kawałek ciasta tego samego, co wczoraj, z owocami. Moja ciocia (siostra mamy) zaprasza nas w niedzielę na imieninowy obiad. Nie dam rady się od tego wykręcić. A taki obiad będzie składał się z mnóstwa dań. Oczywiście, mogę sobie nałożyć jakiejś sałatki i tak zrobię. Mimo wszystko, przeraża mnie to (no i  znając życie, wszyscy będą zainteresowani tym, co kto ma na talerzu - tak tu po prostu jest...)

Nie zjadłam dzisiaj zupy. Wiem, zachowuję się pewnie jak niezrównoważona nastolatka, bo oszukałam mamę z tą zupą... Żałosne, prawda?

Muszę zacząć ćwiczyć. Zaraz poszukam jakichś - na początek - dość prostych ćwiczeń. Mój brzuch to porażka. Tak samo uda. Chodzę teraz w legginsach i widzę dwa tłuste balerony, gdy siadam. Ohyda. Przyznaj się, że masz ochotę wpieprzać słodycze i że ta przeszklona szafka w pokoju sprawia, że aż się trzęsiesz.

Wiecie, co stało się katalizatorem tej zmiany myślenia? Mój dawny dziennik. I uświadomienie sobie, że jeżeli nie będę miała kontroli nad tym, co jem i ile jem, to nie będę miała kontroli nad niczym innym. 

Miałam przed chwilą klasyczny napad. 400 dodatkowych kalorii. 2 batoniki z zakazanej szafki. I tylko dlatego, że akurat były pod ręką, a nie dlatego, że miałam ochotę na słodkie. Mogłam zjeść tę zupę albo banana. Nawet z łyżeczką masła orzechowego. A tak... Puste, niepotrzebne kalorie. 

Nie rozumiem tego - zachowywałam się jak zombie, jakbym była na jakimś autopilocie. Muszę jeść częściej, ale mniejsze porcje. I nie siedzieć w tamtym pokoju, żeby już nic mnie nie kusiło. Pobrałam dwie aplikacje - z ćwiczeniami na brzuch, nogi, pupę i ramiona, i apkę z ćwiczeniami do rozciągania. Często boli mnie kark, niekiedy plecy. Śpię w dziwnych pozycjach, przesiaduję przy komputerze. Mało się ruszam (przeszłam może 1 km z psem na spacerze). 

Ł (mój partner) dopytuje, co się dzieje, że nie odbieram telefonów. Powiedziałam mu, że nie miałam potrzeby/ochoty z nim rozmawiać. Tak to już ze mną jest - potrafię tęsknić, gdy wyjdzie do sklepu na 10 minut i nie czuć nic, gdy nie widzimy się przez miesiąc albo i dłużej (na początku znajomości widywaliśmy się dwa razy do roku - on w Krakowie, ja byłam wtedy w Poznaniu na studiach). 

Bliska mi osoba napisała do mnie z pytaniem, co u mnie słychać. M proponowała mi kiedyś szpital, sama leczyła się w ośrodku zaburzeń odżywiania. Cieszyła się, gdy mówiłam jej, że przybieram na wadze. A teraz... Szkoda gadać. 

Jestem wściekła na siebie, ale nie zamierzam robić głodówki. Zresztą... Przy pilnującej mnie mamie jest trudno. Cudem udało mi się nie zjeść tej zupy (teraz żałuję).

Wieczorem był grill. Zjadłam trochę ogórka ze śmietaną, kromkę przypieczonego na grillu chleba i małą kiełbaskę. Do tego sok jabłkowy i herbata. 

Nie wiem, czy chcę chudnąć. Na pewno chciałabym utrzymywać wagę. Czuję się zdrowo, mam energię. Dorzucę trochę ćwiczeń i powinno być ok - powinnam pozbyć się tych grubych ud i brzucha. Zawsze szło mi w boczki i właśnie w uda. Dzisiaj tylko rozciąganie. Potem szybki prysznic, rozdział książki (męczę ją od kilku dni) i spać.


3 komentarze:

  1. Ja dzisiaj zaczęłam czytać swoje pierwsze posty na blogu, ah piękne czasy. Momentami aż łezka mi się zakręciła w oku. Będę do nich wracać, bo jest w nich coś szczególnego, coś do czego chcę wrócić.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasem lepiej zjesc ta zupę i potem jest mniejsza ochota na słodycze. Chociaz mysle, ze to bardziej tak stres chcialas odreagować. Mam to samo od poczatku roku juz. 400kcal ujdzie, jak zjesz normalnie dzisiaj i reszte dni to sie to jakos wyrówna. Gorzej jak sie ma napady takie konkretne np po 3000 kalorii, to jest masakra. Może twoje poailki są malo zbilansowane? Wiesz chodzi mi to ze np na talerzu masz dostateczną ilość bialka, protein, tluszczy i węglowodanów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pobrałam nawet apkę Fitatu żeby wiedzieć, ile jest w danym posiłku białka, tłuszczu itp, ale wkurzyłam się, gdy apka sugerowała jakieś kaloryczności z kosmosu i dziwiłam się, że jak to - kawałek ciasta miał 13 tysięcy kalorii? Tak dużych napadów nie miałam nigdy - zwykle po tych 2 batonach lub tabliczce czekolady jestem zasłodzona...

      Usuń