Miałam ochotę usunąć ten wczorajszy wpis. Napisany jest bez ładu i składu. Wyszedł mi taki strumień świadomości - pisałam coś w rodzaju monologu wewnętrznego, próbując uporządkować te sprawy (w sobie, w swoim umyśle).
Jestem zestresowana, zmęczona, na dodatek dzisiaj dostałam okres. Moja nocna nauka spełzła na niczym. Chyba takie konkrety są lepsze niż próba opisania swojego stanu emocjonalno-psychicznego.
A więc konkrety - źle spałam, boli mnie brzuch, nie mam ochoty na jedzenie, ale pewnie i tak coś zjem, żeby pobudzić swój mózg do bardziej wydajnej pracy.
Oglądałam wczoraj z Mamą jakiś program, gdzie m.in. pokazywano modelki na wybiegach u francuskiego projektanta. Wszystkie były wysokie, chude i miały w oczach jakąś taką pogardę. Nie dziwię się im; gdybym wyglądała tak jak one, też czułabym się lepsza od innych.
nie zawsze wszystko musi być poukładane i składne, a już zwłaszcza tutaj - to miejsce dla Ciebie i jak dla mnie to możesz pisać posty w każdej formie ;*
OdpowiedzUsuńDziękuję :* Mimo wszystko, i tak jestem zła na siebie. Potrafię lepiej pisać, serio. Może chodzi tu inną formę (to w końcu blog i styl jest trochę... luźniejszy?), a może... sama nie wiem.
UsuńBardzo martwią mnie Twoje ostatnie wpisy :( Nie uważam wcale żebyś jadła dużo, raczej całkiem normalnie. Może jak się już obronisz będziesz miała więcej czasu na jakąś aktywność albo żeby bardziej zadbać o to co jesz?
OdpowiedzUsuńOjejku... Wiesz, też liczę na to, że po obronie będzie więcej czasu i będę mogła chodzić na jakieś długie spacery plus ćwiczyć. Brakuje mi tego. No i wyprowadzka z domu na pewno zmieniłaby moje nawyki żywieniowe :) Chciałabym, na przykład, nie jeść mięsa, co tu, w domu, jest niemożliwe do zrealizowania. Od razu po obronie się nie wyprowadzę (na pewno to trochę potrwa), ale będzie więcej czasu na jakieś eksperymenty w kuchni, tutaj, w domu.
Usuń