poniedziałek, 6 września 2021

12 Jedno mnie cieszy


Ten post powstaje na telefonie. Mój laptop wzięła Mama do pracy, bo na Jej komputerze nie działa dźwięk, a ma jakieś spotkanie online. 

Jest 10:14. Zjadłam kanapkę z twarożkiem około 6:20, natomiast teraz 3 małe placuszki z ciasta jak na naleśniki, ale bez cukru. Zjadłam je z twarożkiem przyprawionym solą i pieprzem. Usmażyłam jeszcze 3, ale zjem je później, może na kolację? Jem za dużo. Teraz cieszę się, że przez te dni nie podliczam kalorii, bo bym się załamała. Wczoraj się zważyłam wieczorem. Przytyłam. 42 kg. Jedno mnie cieszy - gdy się pochylę, mój kręgosłup wystaje. Może to dziwny powód do radości. Poza tym kręgosłupem, nic innego w moim ciele mnie nie cieszy. Nic. Nic mi się nie podoba. Co z tego, że trochę urosły mi włosy, jeżeli ciągle słyszę: "liche są, ja bym je obcięła". Mam dzisiaj paskudny nastrój. Zostały mi jeszcze 4 godziny "wolności", może 4 i pół. Próbuję się uczyć. Za tydzień obrona. Jeszcze nie wprowadziłam pracy do systemu, Ł chce na nią zerknąć przed tym. Muszę usiąść do tego, muszę się pouczyć. Nie mam ochoty nawet na masło orzechowe. Chyba znowu chciałabym jeść po 300-500 kcal. Czuć się lekko. W czwartek mam wesele u Kuzyna. Znowu będzie jedzenie, a ja nie będę tańczyć (nikt z mojej bliskiej Rodziny nie będzie, bo brat Mamy nie żyje, notabene ojciec pana młodego), zresztą... I tak nie umiem. Ł nie lubi wesel ani tego typu uroczystości. Żałuję teraz, że Go nie namówiłam. Przynajmniej byłby przy mnie i czułabym się lepiej. Moja Mama Go nie znosi, bo wygarnął Jej kilka razy przez telefon, jaka jest naprawdę (sam ma taką Mamę, ale odciął się prawie zupełnie od Niej). Poznałam Jego Mamę i to kalka mojej. Takie samo zachowanie względem gości (w tym przypadku - mnie), jakie obserwuję u swojej Mamy - sympatyczna, przemiła, nieba by uchyliła. Względem domowników to samo, co u mojej Mamy - wszyscy mają robić to, co Ona chce. Pamiętam jak moja próbowała skłócić mnie z Przyjaciółką M (podaję inicjał, bo to inna Przyjaciółka niż ta, do której piszę Listy) - nie poszła na studia? jak to? Nie powinnaś się z Nią przyjaźnić! Gdy powiedziałam M o tym, była w szoku: "co? Przecież twoja Mama zawsze dla mnie taka miła, zawsze mnie zagadnie, gdy gdzieś mnie spotka...". 

Resztę placuszków zjadła moja Mama. Dzisiaj wróciła wcześniej z pracy. Zdążyłam zjeść rosół z makaronem. Na drugie mają być ziemniaki, grzyby, za którymi nie przepadam i jakieś skrzydełka, które smakują jak te z KFC.

Chciałabym tyle nie jeść, tak ogólnie, nie tylko dzisiaj. Zrobiłam sobie zdjęcia (w ubraniu). Nie podobam się sobie. Ł - jak zwykle - tego nie rozumie i dziwi się, gdy mówię Mu, że nie lubię swoich nóg, że mogłyby być chudsze. Źle się czuję, patrząc na siebie. Gdybym mogła, zrobiłabym jakąś głodówkę, ale nie mogę, jeżdżę samochodem i mogłabym zasłabnąć za kierownicą. Coraz bardziej nienawidzę siebie. Nie umiem się skoncentrować na nauce. Wszystko mnie rozprasza. Muszę dzisiaj ogarnąć przynajmniej tę łatwiejszą część zagadnień. Przepraszam. To nie ma ładu i składu, to moje pisanie. Nie umiem sklecić ładnego zdania, wszystko się rwie jak moje myśli. Widziałam się dzisiaj z moją koleżanką przez chwilę. Schudła. I to bardzo, w krótkim czasie. Wygląda niesamowicie (mam na myśli jej metamorfozę). Widziałam na ulicy bardzo szczupłą dziewczynę, chyba z anoreksją. Ledwo szła. Ale te nogi w legginsach... Przerażająco piękne. Ostatnio widzę dużo szczupłych i chudych ludzi. Pamiętam pewną dziewczynę z uczelni. Musiała być prowadzona przez koleżanki, bo nie miała siły iść. Zawsze miała mnóstwo ubrań na sobie, tylko po twarzy widać było, że choruje na jakieś zaburzenia odżywiania. Kiedyś widziałam jej rękę - zawsze wydawało mi się, że mam szczupłe ręce, ale ona... Miała je ze dwa razy szczuplejsze ode mnie. Kosteczki powleczone skórą. 

Śniadanie:

kromka chleba z masłem i twarożkiem z solą

herbata

II śniadanie:

5 placuszków i twarożek z solą i pieprzem

Obiad:

rosół z makaronem

2 malutkie skrzydełka kurczaka

2 ziemniaki

2 łyżki surówki z kapusty

W międzyczasie: szklanka soku bananowego pół na pół z wodą

Boli mnie po lewej stronie poniżej żołądka. Coś tam w ogóle jest? Tyle żresz, to się nie dziw, że cię coś boli. Kończę poprawiać pracę. Potem oglądam mecz siatkówki, jakoś po 20:00. 


5 komentarzy:

  1. może ten delikatny wzrost wagi to po prostu woda lub owulacja? Mam nadzieję, że poprawi Ci się nastrój i proszę nie schodź do takiej niskiej kaloryki ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To możliwe... Ważyłam się 3 godziny po kolacji. Może coś zostało jeszcze w żołądku... To chyba nie był dobry pomysł, żeby opisywać to wszystko na blogu - moją relację z Mamą. Myślałam, że wyrzucę to z siebie i nie będę już do tego wracała. Chciałabym zejść do takiej kaloryki. Chciałabym mieć jakąś kontrolę. Teraz czuję, że jej nie mam.

      Usuń
    2. to na pewno treść żołądkowa, ja rano waże średnio 700 gr więcej niż rano hahah XD a co do kontroli, to jest błędne koło, ale myślę, że Ty to wiesz, trzymaj się ;*

      Usuń
  2. Przeczytałam, ale nie wiem jak skomentować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama widzę, że napisałam ten post bez ładu i składu. Ale tak ostatnio wyglądają moje myśli w nieuporządkowanej formie.

      Usuń