Dzień dobry, Drogie! Jak mija Wam weekend?
U mnie jest tak sobie, jeżeli chodzi o jedzenie. Zaraz podam tu, co jadłam w sobotę i co zjadłam dzisiaj. Chciałam jeszcze podzielić się kilkoma przemyśleniami. Znowu będzie o mojej Mamie, niestety. Poziom lęku przed Nią jest u mnie tak duży, że aż cała się spinam, gdy słyszę Jej głos. To jest jeszcze lęk wyniesiony z dzieciństwa. Nie umiem się go pozbyć, mimo tak wielu lat, które upłynęły od kilku zdarzeń. O tych sytuacjach nie chcę tu opowiadać, nie o wszystkich. Przytoczę jedną. Mam jakieś 14-15 lat i siedzę w kuchni razem z Mamą. Odrabiam lekcje z Jej pomocą (był pewien przedmiot, którego nie rozumiałam, a na moje nieszczęście był konikiem mojej Mamy). Nie rozumiem czegoś, po raz kolejny podaję błędną odpowiedź, coś mi nie idzie. Mama podnosi na mnie głos, szarpie mnie za włosy i uderza w rękę. Zaczynam płakać. Na to wszystko przychodzi do naszego mieszkania sąsiadka. Momentalnie głos mojej Mamy się zmienia. Nie jest ostry, staje się spokojny, miły, pełen słodyczy. Twarz nie jest już wykrzywiona gniewem. I to wszystko w jednej sekundzie. Dostaję ostrzegawcze spojrzenie w stylu: "masz nie płakać i udawać, że nic się nie stało". Takich sytuacji (lub bardzo podobnych) było wiele. Metamorfoza mojej Mamy jest zadziwiająca, naprawdę.
W tygodniu (od poniedziałku do piątku) do wczesnego popołudnia mogę robić i jeść to, co chcę. Spędzam czas tak, jak uważam - uczę się, odpoczywam, oglądam filmy, seriale, ucinam sobie drzemkę. Nikt nie stoi nade mną, nikt mnie nie woła. Odpoczywam psychicznie, mimo że ostatnio siedzę nad pracą i nauką. Po południu jest inaczej - rzadko mam okazję, żeby nawet wziąć telefon do ręki, bo jest masa rzeczy do zrobienia. Teraz też tak będzie. W środę spodziewamy się gości, więc podejrzewam, że już we wtorek dostanę dokładną listę rzeczy do zrobienia i przygotowania.
Wiecie... To bardzo obciążające psychicznie, gdy ktoś bliski ma same wymagania względem Was, a cokolwiek byście nie zrobiły, zawsze może się do czegoś przyczepić. Na zewnątrz, przy obcych osobach, czy przy rodzinie, ta osoba jest wcieleniem dobra. Uśmiecha się do Was przy stole, żartuje... A chwilę po odjeździe gości potrafi wybuchnąć z błahego powodu.
Miałam niedawno taki moment, że przypomniałam sobie podczas odkurzania jakąś sytuację związaną z moją Mamą. Działo się to ponad dziesięć lat temu, a ja nadal na samo wspomnienie reaguję płaczem, trzęsę się z emocji i trudno mi się uspokoić. To nie jest normalne.
Zmieniając temat - zaraz napiszę tu bilans z soboty. Ten dzisiejszy, niedzielny, jeszcze zaktualizuję.
Sobota
Śniadanie:
2 kromki chleba z pastą z tofu wędzonego
herbata
II śniadanie:
1/3 drożdżówki z makiem
1/3 ciastka kakaowego
1/3 zwykłej drożdżówki
kawa z mlekiem
Obiad:
roladka ze szpinakiem
lasagne
2 łyżki sałatki z kalafiorem i jajkiem
Deser:
kawałek ciasta ze śliwkami i kruszonką
herbata
Niedziela
Śniadanie:
jajko z solą
2 łyżki sałatki z kalafiorem i jajkiem
herbata
II śniadanie:
kawałek ciasta ze śliwkami i kruszonką
herbata
Obiad:
rosół z makaronem
lasagne
trochę sałatki z rukolą, sałatą i pomidorkami koktajlowymi
Kolacja:
trochę sałatki z kalafiorem, kukurydzą i słonecznikiem
kromka chleba z masłem
herbata
Dużo tego. Co do lasagne, to zjadłam jej mały kawałek. "Trochę" sałatki oznacza dwie łyżki. Biorę pierwszą (!) tabletkę przeciwbólową od rana (jest 21:08). Pod tym względem jest progres.
Trzymajcie się!
W takim razie dawaj znać jak tylko będziesz w Krakowie :)
OdpowiedzUsuńTo co napisałaś jest mi niezwykle bliskie i utożsamiam się z Tobą. Ja, pomimo że mam 24 lata, to także boję się własnej matki. I tak samo czasami potrafię sobie przypomnieć jakąś sytuację sprzed 10 lat i poryczeć się na jej wspomnienie. To jest po prostu wciąż trwająca trauma z dzieciństwa. I Tobie i mi przydałaby się wyprowadzka, najlepiej na inny kontynent. Chociaż to rozwiązałoby problem tylko połowicznie, druga część problemu tkwi w nas samych.
Dam na pewno znać i może nawet zatytułuję wpis o przeprowadzce w stylu: "małe zwycięstwo" czy jakoś tak :) Masz rację, przeprowadzka nic nie zmieni albo zmieni tylko częściowo. Dopóki będziemy tkwić (w nas samych, w naszych głowach) w takim marazmie, wszystko będzie po staremu.
OdpowiedzUsuńNie do końca się zgodzę, bo fakt przeprowadzka całego problemu nie rozwiąże, ale mając cały czas kontakt z nim tylko będzie się pogłębiać. Jak się wyprowadzisz, to będziesz miała czas na ułożenie wszystkiego w swojej głowie.
UsuńNasz matki patrzę są mega podobne, niestety. Wiem co czujesz ten cały czas. Wiem jak to jest być na tym miejscu. U mnie jedynym sposobem na pozbycie się tego problemu była wyprowadzka i o ironio po 3 latach od wyprowadzki kontakt z nią mi się znacznie poprawił, choć dalej potrafi działać mi na nerwy.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się!