wtorek, 28 września 2021

24 Stres i prośba o polecenie ciekawych książek :)

 Dzień dobry, Wam!

Wczoraj wieczorem wróciłam z Krakowa. Ogółem, było dużo stresu - najpierw jakiś dziwny Pan zaczepiał mnie w pociągu - (czy czuje się Pani bezpiecznie w tej maseczce?) i potem wypytywał, dokąd jadę (zignorowałam Go zupełnie), a później, w poniedziałek, gdy miałam zgłosić się z dokumentami do wpisu na studia, płakałam Ł, że na pewno będą pytali mnie o niestworzone rzeczy, ja się zestresuję i ucieknę... Ł pojechał ze mną, pokazał mi, którym tramwajem najlepiej dojechać i potem przeszliśmy razem całą drogę na wydział. Starałam się jak najwięcej zapamiętać, ale Kraków jako miasto mnie lekko przytłacza. Na miejscu okazało się, że wcale nie jest tak strasznie jak zakładałam - chcieli ode mnie dokumenty, a ja później z tej całej ulgi aż zabrałam im długopis, który zaraz potem im odniosłam... :)

Ł wziął na poniedziałek wolne w pracy, ale już niedzielę wieczór spędziliśmy razem. Byliśmy w azjatyckiej restauracji na pysznych pierożkach (Ł jadł coś innego) i potem mieliśmy wpaść jeszcze do Wedla na czekoladę, ale było już za późno. 

Co do jedzenia jeszcze  - chyba skurczył mi się żołądek, bo w poniedziałek po podwójnej kanapce z żółtym serem (i około pół godzinie) trudno mi było zjeść jeszcze drożdżówkę z serem. Sama widzę, że jem na siłę. Muszę dostarczać organizmowi odpowiednią ilość kalorii, tak więc wczoraj przełamałam swój fearfood i kupiłam od miłego Pana w pociągu batonika w czekoladzie, a dzisiaj zaraz będę zajadała coś od Wawelu, co wygląda jak malutkie delicje i nazywa się Królewskie Mleczko. 

Muszę upiec dzisiaj chlebek bananowy i nie zamartwiać się za bardzo tym, że nie mam możliwości rejestracji na niektóre przedmioty (bo limit miejsc, bo niektórych przedmiotów nie widzę w USOSIE, mimo że inne osoby mogły się na nie rejestrować). Na szczęście jakaś dziewczyna ode mnie z kierunku ma się tym zająć i ma napisać do kogoś odpowiedzialnego za ten cały bałagan uczelniany. A ja nie lubię takich sytuacji - zawsze mnie to stresuje (ile razy w tym poście użyłam już tego czasownika...?) i wywołuje niepokój. Dowiedziałam się też, że nie wszystkie zajęcia będę miała na wydziale - jeden przedmiot będzie wykładany gdzieś indziej, a ja już boję się, że tam nie trafię... 

Tak, to królik beztrosko kicający po restauracji, w której jedliśmy. Przepraszam za słabą jakość, ale musiałam przybliżyć mocno, no i był już wieczór...
A to pierożki! Z jakimś sosem, który do końca mi nie smakował (był za słodki)

A to zdjęcie z kładki, którą szliśmy na Kazimierz (muszę poznać bliżej tę dzielnicę, bo mnie urzekła!)

Lecę poodwiedzać Wasze blogi i poczytać, co u Was. Potem ściągnę na czytnik (nie do końca legalnie, ale ciii) jakieś nowe książki i zabiorę się za ten chlebek bananowy.

Chlebek upiekłam. Nie wyszedł mi tak ładny, jak zazwyczaj, trudno. Przeglądam oferty pracy dorywczej. Na razie nie znam swojego planu zajęć (przez ten brak możliwości rejestracji), dlatego patrzę pod kątem - spodobałoby mi się/nie spodobało. Nigdy wcześniej nie pracowałam... To znaczy - opiekowałam się synem właścicielki mieszkania, w którym wynajmowałam pokój w Poznaniu. Ten chłopiec miał 5 lat i moja opieka polegała przede wszystkim na pilnowaniu, żeby przypadkiem nie zrobił sobie krzywdy... Dostawałam za to śmieszne pieniądze, ale wystarczały na jakiś wypad do kina czy na kawę. Teraz jednak chciałabym (przynajmniej częściowo) uniezależnić się od wsparcia finansowego Rodziców. Ł, oczywiście, mówi, że to zupełnie niepotrzebne, bo sam mi pomoże, ale sama czuję, że dobrze byłoby mieć jakieś własne pieniądze, które mogłabym wydać na to, na co tylko bym chciała. Co prawda, na moje konto co miesiąc spływają odsetki z pewnej inwestycji, którą zrobiła moja Mama na moje nazwisko (i za moją zgodą), ale jest to jedynie trochę ponad 100 zł, więc... Wiadomo, za to się nie utrzymam. Dostaję też kieszonkowe od Taty i czasami coś od Babci albo od Cioci, gdy mam imieniny lub urodziny, lecz nie są to duże kwoty. 

Jutro jadę do psychiatry na 10:00. Nadal jestem spokojna. Dostałam też list od Przyjaciółki, który bardzo mnie ucieszył i uspokoił. Jadłam smaczną kolację - chlebek z piekarnika, lekko podpieczony z masłem i powidłami jabłkowymi własnej roboty. Książek, rzecz jasna, nie pobrałam. Nie chciało mi się, ale na pięciogodzinną podróż do Krakowa muszę pobrać chociaż dwie powieści (dość szybko czytam). Może Wy polecicie mi jakieś ciekawe książki? Nie przepadam za erotyką i fantastyką. 


7 komentarzy:

  1. Super Ci idzie, gratuluję i smacznego! ;* a tak na marginesie, jaki kierunek bedziesz teraz studiować? bo gdzieś mi to umknęło chyba ;o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, nie umknęło Tobie, bo nic jeszcze o tym nie pisałam - będę studiować teraz krytykę literacką. Sam kierunek wydaje się ciekawy, bo dużo będzie zajęć o literaturze i tego typu rzeczach :D

      Usuń
    2. wow, sama nazwa robi wrażenie :D ja siedzę w kryminałach thrillerach i polecam Cobena (choć chyba każdy już go czytałxd) kathryn croft, aktualnie jestem przy drugiej książce rachel abbott i też jak dla mnie duży plus :D

      Usuń
    3. Nie czytałam ani Kathryn Croft ani Rachel Abott - zapisuję zatem! Dziękuję Tobie za polecenie <3

      Usuń
  2. Oo przeczytałam wyżej, że będziesz studiować krytykę literacką, wybrałaś studia na UJ? Jeśli tak to będziemy koleżankami z uczelni :)
    I na Twoim miejscu naprawdę nie bałabym się o to, że się gdzieś zgubisz. Wystarczy mieć google maps i będzie dobrze, ja jestem z Krakowa, a i tak ciagle z niego korzystam. Poza tym jeśli to studia z zakresu polonistyki, to powinnaś mieć większość zajęć przy Rynku, ewentualnie okolicach Gołębiej. W samym centrum się nie zgubisz :)
    Jeśli chodzi o pieniądze, to myślę, że posiadanie własnych daje po prostu jakąś swobodę, sam fakt, że nie musisz się o nic prosić jest dobry. Jeśli miałaś w miarę wysoką średnią na studiach, to możesz spróbować ze stypendium rektora. Zawsze to kilka stówek wpadnie do kieszeni :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak,to UJ a mój instytut jest na Gołębiej. Na Ingardena będę miała jakieś zajęcia (lektorat i jakiś wykład). Średniej nie miałam zbyt ciekawej (poniżej 4), więc nie mam co liczyć na stypendium :) Google Maps to będzie moje wybawienie :D

      Usuń
    2. Ja także mam lektorat na Ingardena, a resztę zajęć w tym nowym budynku, który jest kawałeczek dalej :)
      Z tym stypendium to szkoda, ale jestem pewna, że wymyślisz coś innego jako źródło zarobku.

      Usuń