Nie cieszę się ani trochę. Jestem zaniepokojona. Jutro jadę do Krakowa, żeby w poniedziałek na spokojnie złożyć papiery na studia. Ł obiecał, że będzie pilnował, żebym dużo jadła. Mam suchą twarz i usta. Gdy siedzę lekko zgarbiona, wystaje mi cały kręgosłup. Nie chcę iść do szpitala, nie chcę tam spędzić 3 miesięcy (bo tyle trwa terapia), nie mogę rzucić studiów.
Boję się.
Bardzo pięknie w Twoich ostatnich postach widać zmianę myślenia o 180 stopni, ciesz się tym zdrowym podejściem i wykorzystuj je w 100%, jedz, odżywiaj się tak jak potrzebuje Twój organizm i pielęgnuj tę wolę walki ;* wszystko się ułoży ;*
OdpowiedzUsuńOto, co strach robi z ludźmi :D A tak poważniej - spojrzałam na siebie z innej strony, popytałam Bliskich i okazało się, że wyglądam dla Nich (i dla siebie, nareszcie to zauważyłam!) nie do końca zdrowa, a nawet - niepokojąco. Dziękuję - każdy dzień to walka, by zjeść, ale takie słowa jak Twoje motywują do zadbania o swoje zdrowie :*
UsuńNiesamowita przemiana, wiec gratuluję bo wiem jakie to trudne z tym walczyć.... Niby te cyferki takie złudne i czarujące i piękne a ile kosztują... I nie ma w nich życia i życia.
OdpowiedzUsuńKontrola jest złudna... I kosztowna, tak masz rację... Dziękuję za gratulacje, ale ta droga do zdrowienia dopiero się rozpoczęła...
Usuń