Tak, po tych kilku dniach stwierdzam, że jest w miarę dobrze. I jeżeli mowa o niejedzeniu czekolady, i jeśli chodzi o moją obronę. Pracę poprawiłam, wysłałam promotorowi, który miał się z nią zapoznać i dzisiaj ma mi powiedzieć, co i jak. Liczę na to, że nie będzie za bardzo się czepiał, bo w pisanie tej pracy włożyłam masę czasu, wysiłku, a nawet łez. Przyznam Wam się, że trochę (głównie w kwestiach analizy danych z ankiety i analizy różnych wykresów) pomagał mi Ł, Ł też starał się, żeby ta praca miała "ręce i nogi". Sama nie byłabym w stanie doprowadzić jej do obecnego stanu. Nie umiem pisać naukowych prac, no nie umiem. Wszystko inne? Proszę bardzo! Nigdy nie miałam problemu z pisaniem na studiach, a przedmiotów, w których pisanie odgrywało znaczącą rolę, miałam naprawdę sporo.
Do promotora mam zadzwonić o 10:00. Stresuję się (a co, jeśli będzie kazał mi coś jeszcze poprawić?). Obronę mam wstępnie zaplanowaną na 10 września. Muszę podgonić z nauką pytań. Połowę umiem nieźle, ale reszta... Szkoda gadać. Nigdy nie potrafiłam zawalać nocek, a teraz czuję, że bardzo by mi się to przydało.
Z innych kwestii - nadal nie liczę kalorii, jem tyle, żeby wstać od stołu troszkę głodna. Nie ćwiczę, nie mam na to czasu. Ledwo wyrabiam się z domowymi obowiązkami i powtórkami. Kilka dni temu moja Mama powiedziała mi, że martwi się moim wyglądem. Niedługo mam wesele w rodzinie i przymierzałam przy Mamie sukienkę. Cóż... Wmawiam Jej, że wszystko jest w porządku, ale... Sama nie jestem do tego przekonana. Poza tym, boli mnie ząb. Biorę leki przeciwbólowe, żebym mogła jakoś funkcjonować. Ten ząb jest do leczenia kanałowego, ale moja dentystka nie podejmie się tego... Wspaniale... Muszę szukać kogoś, kto byłby w stanie uporać się z tymi moimi zębami. To też jest przyczyna tego, że czasami nie mam ochoty na jedzenie.
W ogóle - kupiłam wegańskie tofu do smarowania, żeby je wypróbować, tak po prostu. Pachnie jak pasztet :D i smakuje... dziwnie. Czy da się jakoś zmienić jego smak na lepszy? Nie lubię wyrzucać jedzenia i chciałabym je jakoś zużyć.
Wybaczcie, że nie komentuję Waszych wpisów. Czytam Was, zaglądam do Was i cieszę się Waszymi sukcesami. Wrócę tu jeszcze. W pełni - po obronie.
Pan promotor przełożył rozmowę na 15:00. Dosłownie powiedział: "porozmawiamy sobie". Moja panikująca natura już zdążyła wyświetlić w mojej głowie milion czarnych scenariuszy. Oby żaden z nich się nie urzeczywistnił...
Byłam dzisiaj w Lidlu po... Apap. Nie chciało mi się już chodzić do apteki. Mijałam te półki z czekoladami, cukierkami, batonikami i... Nic. Nie miałam miliona wyobrażeń siebie jedzącej słodycze. Przeszłam obojętnie, nie zaszczyciwszy nawet spojrzeniem najmniejszej pralinki. Tak, to może Wam wydawać się śmieszne, ale ja jestem z siebie dumna. Jeszcze nie tak dawno napakowałabym do koszyka dziesiątki słodkości. Teraz większą uwagą zaszczycam stoisko z przyprawami, chociażby. Uważam to za mój mały sukces. Mam jednak słabość do masła orzechowego. Od kilku dni zjadam łyżeczkę dziennie.
Powoli zbliża się 15:00. Idę po herbatę. Może ta rozmowa nie będzie tak straszna jak się wydaje...I nie była! Jak już napisałam w komentarzu do Merr - promotor ma uwagi, ale nie muszę się do wszystkich stosować. Najprawdopodobniej obronę będę miała 13 września (a 15 upływa termin rejestracji na uczelnię, na którą chcę pójść, na magisterkę). Jakoś to ogarnę. Grunt, że mam więcej dni na naukę.
Z mniej "radosnych" wieści - Mama kazała mi się przy Niej zważyć. W ubraniu, na szczęście. Wagę utrzymuję, mimo mojego nowego nałogu - masła orzechowego :D Dziękuję, Merr, za komentarz. W ogóle - dziękuję Wam, że czytacie. To miłe, naprawdę.
Idę pisać podanie do dziekana o umożliwienie obrony. (Okazało się, że to nie jest konieczne, a mój promotor coś pokręcił...) Pracę wgram do systemu jeszcze w tym tygodniu. Niektóre uwagi uwzględnię, inne nie. W ogóle... Promotor gadał mi przez godzinę! Myślałam, że oszaleję. Jem teraz zimny już "tost" z serem żółtym (kawałek chleba z serem przypieczony w piekarniku). Obiadu jeszcze nie jadłam. Kolacji nie zjem. Na śniadanie zjadłam małą kanapkę z wędzonym tofu do smarowania. Tak jak pisałam wyżej - zacznę ćwiczyć i liczyć kalorie po obronie.
Trzymajcie się! Poodpowiadam na zaległe komentarze nieco później.
Edit jedzeniowy: zjadłam na obiadokolację zupę paprykową z kaszą.
Zaczynam robić się senna, a chciałam jeszcze się pouczyć. Muszę zaparzyć mocną herbatę (kawy w domu nie piję, wolę taką z kawiarni, choć gdy mam do wyboru herbatę i kawę, będę zawsze team herbata). Jutro rano wprowadzę poprawki do mojej pracy. Teraz, wieczorem, siedziałam nad spisem tabel i wykresów. Jutro natomiast spróbuję popoprawiać większość tego, co uznam za konieczne. Dobra, nie zanudzam Was. Brakowało mi takiego pisania (List do Przyjaciółki się nie liczy, mimo że miał prawie 6 stron A4). Tutaj feedback jest prawie natychmiastowy.
to duży sukces przejść obojętnie obok słodyczy! gratuluję ;* ach, to masło orzechowe, wiem o czym mówisz :D też zaczynam mieć coraz silniejszą słabość do niego :D trzymam kciuki za rozmowę z promotorem <3
OdpowiedzUsuńDziękuję! :) No, niestety, masło orzechowe trochę (?) uzależnia. Rozmowa była nawet ok. Gadał przez godzinę i stanęło na tym, że ma uwagi, ale mogrlę zrobić z nimi, co zechcę :D
Usuń