piątek, 20 maja 2022

43 Puk-puk

Bardzo długo mnie tu nie było. Znowu. Nie wiem, jak mam opowiedzieć to, co się działo przez ten czas - mam mętlik w głowie.

Praktyki skończyłam, ale jeszcze kilka razy pojawię się tam, żeby dokończyć to, czego nie zrobiłam (taką mam naturę - nie lubię zostawiać czegoś, co rozpoczęłam a nie zakończyłam). Ogólnie było nieźle. Nikt nie stał nade mną, miałam dowolność w rozplanowaniu tego, co chcę zrobić danego dnia. 30 godzin zleciało jak z bicza strzelił. Zbliża się sesja, mam pracę do napisania do poniedziałku, więc zaraz po śniadaniu doczytuję książkę i zaczynam pisać. Muszę też dzisiaj pójść do oddziału mojego banku, bo karta przestała mi płacić zbliżeniowo. Nie ogarniam tego - przedwczoraj wszystko było ok, a wczoraj już przestało, nie reagowała w ogóle, za to na PIN już tak... Po południu spotykam się z przyjaciółką na herbacie. Bardzo czekam na to spotkanie - nie widziałyśmy się długo, mimo że ona mieszka w Krakowie, to jakoś albo ja nie miałam czasu, albo ona. 

Krążę wokół tematu jedzenia i wagi, i nie wiem, jak o tym opowiedzieć... Waga oscyluje wokół 42-43, czasami zbliża się do 44 kg. Ważę się raz na dwa tygodnie, gdy wracam do domu. Stwierdziłam, że nie chcę tu mieć wagi, bo znając siebie, stawałabym na niej co chwilę. Jem dość regularnie, ale zdarza mi się opuszczać posiłki. Ł pilnuje mnie, żebym jadła - wiecie, każe sobie wysyłać zdjęcia jedzenia, gdy akurat nie ma go w pobliżu. Często wychodzę z koleżanką na kawę - a przy okazji coś zjem. Przez dwa dni w tygodniu mam zajęcia od 9:45 do 18:00 i jedno-dwa okienka w środku, więc nawet czuję się głodna, chociaż zawsze jem śniadanie rano (gdzie te czasy gimnazjalne, gdy wychodziłam rano o 7:00 i wracałam o 16:00-17:00, w międzyczasie nie jedząc dosłownie NIC...). Tak sobie tylko wspominam. To i tak cud, że nie rozwalilam sobie układu trawiennego. 

            Calkowicie wege jedzenie - kasza, sos                         brokułowy i kotleciki z ciecierzycy... 

To z ciekawszych dań, jakie ostatnio jadłam. Muszę teraz wstać, zjeść śniadanie i dokończyć tę książkę. Nie wiem, kiedy napiszę tę pracę, bo w sobotę spotykam się z koleżanką, z którą nie mogłam się spotkać przez cały rok... Serio. Najbardziej martwi mnie ta karta, bo tak się przyzwyczaiłam do płacenia nią, że nie mam żadnych pieniędzy w portfelu. Przy okazji wizyty w tym banku wypłacę trochę z konta, żeby cokolwiek mieć w razie czego... 

Wieczorem odwiedzę Wasze blogi - znam siebie i wiem że zaczęłabym czytać, komentować, a potem byłoby mi trudno zebrać się do czegokolwiek.

Trzymajcie się!

1 komentarz:

  1. Mi zbliżeniowo czasem tez nie łapie, to się dzieje w momencie, gdy za dużo transakcji z rzędu tak sie placi i wtedy trzeba parę razy pinem zapłacić.
    A tak w ogóle fajnie, że się odezwałaś :) tak czytając wychodzi na to, ze normalne studenckie życie teraz masz. Bez chyba wiekszych dram co? :)
    Jedzenie wyhlada pysznie, Turlaj Klopsa to nazwa miejsca tak?

    OdpowiedzUsuń