Jak w tytule - jestem gdzieś pomiędzy. Pomiędzy chęcią zdrowienia, a chęcią chorowania. Pomiędzy byciem w relacji i niebyciem w niej. Pomiędzy decyzją o wyprowadzce a... Nie chcę wchodzić w szczegóły, samej mi trudno to na razie ogarnąć.
Podobno zachowuję się nieodpowiedzialnie, bo odwołałam USG (guzek w piersi, nic jednak, co by zagrażało mi na tę chwilę). Moja Mama została o tym powiadomiona przez mojego partnera - jakby mogła mi cokolwiek nakazać... Odpuściłam dziś zajęcia, gotuję zupę i robię zadania. Czekam, aż mój partner wróci z pracy i... nie wiem, co dalej. Bardzo poważnie myślę o wyprowadzce i zamieszkaniu z koleżanką od przyszłego roku akademickiego. Nie układa się nam. Mnie i partnerowi. Mogę go prosić i błagać,żeby chociaż raz zajął się sobą, a nie innymi, którzy potrafią potrzebować jego pomocy o 1 w nocy (nic ważnego to nie jest nigdy, jakieś zupełne pierdoły, a on wypełnia swoją misję niesienia pomocy i sam później nie dosypia). Nie mogę nigdy z nim spokojnie porozmawiać, obejrzeć filmu, poleżeć - bo zawsze ktoś coś od niego chce i on MUSI sprawdzić telefon, o co chodzi.
Mam dość.
Poza tym, on nie chce, żebym szła na terapię. Podobno jest w stanie mi pomóc. Serio? Oszukuję go od jakiegoś czasu co do tego, co zjadłam i ile. Każe mi wysyłać sobie zdjęcia - ja przerabiam stare i wmawiam mu, że jem. Chyba sama dążę ku autodestrukcji...