Co u mnie poza tym, że czas dzielę między uczelnię/mieszkanie/dom? Przeglądam oferty pracy, staram się jeść normalnie i korzystać z życia, poznając Kraków i pozwalając sobie na małe przyjemności jak rozgrzewająca herbata kupiona w klimatycznym sklepiku i wypijana codziennie wieczorem czy kubek latte pomiędzy zajęciami. Odwiedzam antykwariaty, księgarnie, spaceruję po Plantach.
Codziennie dzwonię do domu i wysłuchuję narzekań mojej Mamy na pracę i życie. Nie pyta, co u mnie i co jadłam. Z jednej strony czuję ulgę, bo nie muszę się nikomu spowiadać, a z drugiej... Mogłabym zagłodzić się na śmierć i Ją to by nie obeszło... Wagi nadal nie mamy, ale czuję, że przytyłam, mimo że nie jem jakoś dużo (ostatnio był to bigos bez mięsa i frytki na obiad).
Sama nie wiem, czego chcę - czy chcę być zdrowa i przytyć, ale być nieszczęśliwa (?), czy chcę być chuda i szczęśliwa, ale... Prawdopodobnie z wyniszczonym organizmem.
Zjadłam dzisiaj bigos bez mięsa na obiad, a teraz dwie kanapki z nutellą na kolację. Śniadania nie jadłam, bo bolał mnie brzuch (dostałam okres, a u mnie zawsze pierwszy dzień jest tragiczny).
Nie wiem, czego chcę i co powinnam zrobić, żeby wreszcie siebie zaakceptować. Dzisiaj, myjąc się rano, patrzyłam w lustrze, czy wystaje mi kręgosłup. Nie wystaje tak bardzo jak dawniej i stąd wywnioskowałam, że przytyłam. Zasmuciło mnie to. Nazywam swoje emocje i patrzę na nie z perspektywy czasu - to pomaga uczyć się moich reakcji na (i w) określonych sytuacjach. Przed chwilą zjadłam kanapki z nutellą i zaczynam się zastanawiać, czy to nie za dużo. Dzisiaj mało chodziłam (tylko do sklepu), a zjadłam sporo (?).
Edit: przez przypadek Ł rozbił termometr rtęciowy, więc przełączyłam się na tryb zadaniowy. Wietrzymy teraz pokój, a ja mam nadzieję, że wszystkie kuleczki rtęci udało nam się wyzbierać...
A może szczęśliwa, zdrowa bez uwzględniania w tym wagi?
OdpowiedzUsuńKiedys ktos mi poradzil, aby patrzeć na emocje jak na spadające liście z drzew. Liśc ktory spadnie Ci na ramie można zostawić albo otrzepac i zrzucic go na ziemie :)
Tak by było najlepiej - żeby nie myśleć o tym,njak wyglądam... Dzisiaj spotkałam się z koleżanką (widziała mnie pierwszy raz w życiu, sama choruje na anoreksję). Co sobie pomyślała, gdy mnie zobaczyła? Cytuję: "pomyślałam, że wyglądasz (chodzi o wygląd w znaczeniu: sylwetkę) jak ktoś, kto wyszedł ze szpitala (psychiatrycznego). Wyglądasz niepokojąco". Nie wiem, co mam o tym myśleć... Ona jest niższa ode mnie o ponad 10 cm, a waży 40 kg. Ja ważę (chyba) 42. Wydała mi się bardzo drobna. Czy to może oznaczać, że inni, patrząc na mnie, widzą kogoś bardzo szczupłego, kogoś chorego? Przepraszam, bo przecież nie widziałaś mnie na żywo i nie możesz ocenić...
UsuńMyślę, że gdyby nie wiedziała o Twoich problemach zareagowała by inaczrj. To bardzo subiektywna opinia z jej strony i kto wie co dzialo sie w jej glowie gdy Cie zobaczyła. Zazwyczaj tw reakcje są podobne, moze poczuła zazdrość, bo jesteś wyższa a ważycie prswie tyle samo? Niestety nie wiem jak wygladasz, ale nawet jakbym wiedziała, to jeden wzglad na nowo poznaną osobę to za mało. Jelsi ktos kto jest zToba dlugo, zna Cie, widzial jak zmieniala sie Twoja sylwetka powie Ci ze sie martwi to wowczas dobrze jest się zastanowić tak realnie czy jest okej. A jak się czujesz tak ogólnie? Czujesz sie dobrze fizycznie? Bo jesli nie masz wiekszych problemów to nie ma co kierowac sie opinia innych.
UsuńTak, fizycznie czuję się dobrze - tylko jest mi ciągle zimno, ale przywykłam do tego, bo mam tak od lat. Nie mam problemów z miesiączkowaniem, nie wypadają mi włosy, nie mdleję... A propos tego, co mówisz, że ktoś, kto zna mnie dłużej i widział, jak się zmieniałam, powie mi, że się martwi - tak wczoraj zrobiła moja Przyjaciółka. Co prawda, nie widziała mnie, ale po usłyszeniu, że ważę 42 kg (ważyłam się wczoraj), zaniepokoiła się. Podobno ważyłam więcej jakieś 2 miesiąc temu, gdy się widziałyśmy.
OdpowiedzUsuń