czwartek, 28 października 2021

31 Mam 25 lat i boję się

Dzisiaj w planie zajęć mam tylko wykład, na który idę przez piękny park. Sam wykład w zasadzie nie jest bardzo ciekawy - chodzę na niego w zasadzie tylko dla obecności (Wykładowczyni zapowiedziała, że wszystkie prezentacje gdzieś nam udostępni). Jest to też dzień, kiedy mogę dłużej pospać i się polenić. Do domu wracam jutro. Moja Mama jest na mnie zła - według Niej kłamię w kwesti zajęć, chociaż wczoraj wysłałam Jej plan. Uważa, że ten piątek na pewno mam wolny (mam ćwiczenia) i że nie chcę wracać do domu... Rozmowy z Nią od kilku dni wyglądają tak samo: mówi, mówi, mówi i nie pyta mnie ani o zajęcia, ani o jedzenie. A wszystko przez to, że podczas którejś z rozmów zbyt długo(!) zawahałam się, opowiadając o zajęciach na uczelni plus mówię Jej otwarcie, że nie jem tu mięsa, a przecież mięso muszę (!) jeść jako "anorektyczka" - "bo inne produkty nie dostarczają tych składników, które akurat w tym mięsie są". A, no i ostatnio przed tym okresem milczenia telefonicznego, wysłała mi trochę więcej pieniędzy, chyba po to, żeby było mnie stać na to cholerne mięso... Ł w ogóle dziwi się, że Rodzice dają mi tylko 100 zł na tydzień. Dzielimy się zakupami - jednego dnia On kupuje pieczywo, drugiego ja, czasami ja kupię np. kapsułki do prania, a On zabierze mnie na pizzę... Wiadomo - kapsułek do prania nie kupuje się co tydzień, ale bułki już trzeba kupić codziennie. 

Rozglądam się za pracą raczej zdalną niż stacjonarną - mój plan zajęć jest szalony i praca nawet na pół etatu byłaby niemożliwa (półtoragodzinne okienka w środku dnia a zajęcia do 18:00). Jakkolwiek dziwnie to nie brzmi (formuła tego bloga jest taka a nie inna i płynę tu ze słowami a nie myślę nad perfekcyjną konstrukcją zdania), chyba nawet nieźle piszę i może poszłabym w kierunku pracy zdalnej polegającej na pisaniu właśnie... Nie wiem, na razie tylko gdybam. Wiem, że takie zajęcie sprawiłoby mi i radość, i dało satysfakcję. 

Muszę wstać, umyć włosy, żeby zdążyły mi wyschnąć przed wyjściem i coś zjeść. Wczoraj jadłam bardzo mało - kanapkę rano, potem słodką bułkę i późnym wieczorem trochę tajskiego wege jedzenia, które mi w ogóle nie smakowało (jedzenie było na wynos i z nieznanej nam wcześniej knajpki; nasze ulubione albo nie dowoziły już, albo danie plus dowóz kosztowało ponad 100 zł). A, no i wypiłam kawę z koleżanką w Coscie. Załapałyśmy się na promocję na latte za 6 zł i nawet udało nam się usiąść w środku. 

Do tego ośrodka pomocy studenckiej nie dzwoniłam jeszcze. Nie wiem, czy akurat teraz jest mi potrzebna pomoc. Zważę się w domu, w piątek wieczorem. Albo zważy mnie Mama i urządzi awanturę... Znowu o coś. Na pewno będzie się gniewała z jakiegoś powodu. Wiem to. Piszę to i mam łzy w oczach, bo nie umiem myśleć o sobie jako o dorosłej kobiecie, tylko ciągle mam w sobie strach małej dziewczynki, na którą Mama może nakrzyczeć i nawet uderzyć. Nie umiem wyrwać się z tego schematu. Za każdym razem, gdy mam o czymś ważnym porozmawiać z Mamą, od lat zachowuję się tak samo - zbiera mi się na płacz, trzęsę się, nie umiem patrzeć Jej w oczy i drży mi głos. Mam 25 lat i boję się. 



4 komentarze:

  1. rzeczywiście czytając ten wpis, ciężko byłoby zgadnąć, że masz 25 lat, ale nie obwiniaj się za to, że się boisz, że masz takie a nie inne odczucia w stosunku do mamy - to właśnie Twoja mama sprawiła, że tak się ukształtowała wasza relacja, nie ma w tym Twojej winy ;* życzę Ci asertywności w tym aspekcie i siły, ale pamiętaj, że zmiana to proces, więc powolutku, małymi kroczkami ;) i popatrz, jak dużo już osiągnęłaś - studia z dala od domu, mieszkanie z chłopakiem, to już spora samodzielność nawet jeżeli jeszcze korzystasz ze wsparcia finansowego rodziców. Trzymaj się! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Merr! Mam też raczej ugodowy charakter i nie lubię się kłócić, a moja Mama jest osobą bardzo dominującą. Nawet przez telefon potrafi emanować tą dominacją :/ Jutro wracam do domu i zostaję tam do wtorku. Już sobie wyobrażam, że albo będzie milczenie ze strony Mamy, albo próba pokazania mi, że to Ona ma rację i że to ja źle się zachowuję... Cokolwiek to znaczy. Ja tylko zawahałam się przy tym, jakie miałam zajęcia. Większość jest bardzo do siebie podobna z nazwy... Mniejsza z tym. Jakoś te kilka dni przeżyję :)

      Usuń
  2. Po przeczytaniu wpisu pomyślałam o tym samym co Merr - nie wierzę, że masz 25 lat. Myślę, że bardzo by Ci pomogło uniezależnienie się finansowe. Uważam, że w tym wieku to konieczność posiadać swoje pieniądze. Poczułabyś się wtedy pewniej.
    Trzymaj się Kochana! Nasze matki są chyba do siebie podobne, więc wiem co czujesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytając wpisy u Ciebie, czasami mam de-ja-vu... Tak, zdaje sobie sprawę, że już powinnam przynajmniej w jakiejś części uniezależnić się finansowo i szukam pracy.

      Usuń